-Wojtek, wszystko ok?-zapytałam, wchodząc do pokoju.
-Magda, to jest mecz, to są emocje-powiedział Janek, jego starszy brat.
-To niesamowite-powiedziałam martwym głosem-a kto gra?
Wojtek chrząkną znacząco. Janek usiadł na łóżku i zaczął dosypywać chipsów do miski.
-Och-urwałam-no tak.. Ile jest?
-2:0 dla BVB-powiedział Janek.
Poprawiłam spódniczkę i usiadłam obok niego na łóżku.
-Kto strzelił?-zapytałam.
-Reus i...
-Robert-dokończyłam twardo.
-Jeżeli nie chcesz to nie musimy tego oglądać...-zaczął Wojtek.
-Przestań, nie jestem małym dzieckiem.
-BIEGNIJ, NO PODAJ MU REUS, PODAJ!-krzyknął Janek,kiedy na ekranie pojawił się Marco i Lewy.
-Co się dzieje?-zapytał Wojtek patrząc jak Reus nie poddaje piłki do Roberta stojącego samotnie tylko oddaje nieudany strzał na bramkę i pluje w stronę Polaka.
-To niemożliwe-wydusiłam z siebie. Komentator jakby potwierdził moje obawy:
-Na boisku wybucha przepychanka pomiędzy Lewnadowskim a Reusem. Ostatnio dużo mówiło się o konflikcie obu panów. Szczególnie po odejściu Magdaleny (Czyli Mnie)... Do akcji wchodzi czeski arbiter nadzorujący to spotkanie.
Robert został odciągnięty od Rusa na kilka kroków. Klopp stał nie ruchomo wpatrując sę tępo w oby piłkarzy.
Siedziałam napięta jak struna.
Arbiter po krótkiej naradzie z sędziami bocznymi przywołał Roberta skinieniem ręki. Kiedy ten podszedł, wyciągnął rękę z czerwoną kartką.
-To chyba jakieś żarty-powiedział Wojtek, trzymając chipsa w połowie drogi do ust.
Szybko wstałam.
-To przezemnie-powiedziałam, przygladając się jak zły Lewy idzie w stronę szatni, a Reus krzyczy coś w stronę Piszczka.
-Nie.. na pewno nie..-powiedział Janek, podchodząc do mnie i kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.
-Masz rację. Przez ciebie-Wojtek usiadł wygodniej-no co?-speszył się, widząc groźne spojrzenie brata i moje łzy-przecież to przez nią...
********************************************************************
-Nie powinnieneś tego robić-powtórzyłam już któryś raz, patrząc w uśmiechniętą twarz Reusa.
-On też nie powinnien był ci tego robić-powiedział ostro-fajnie, że dzwonisz-dodał, znów się uśmiechając.
-Skajpaj zawsze spoko, ale nie zmieniaj tematu... To, że odeszłam nie może się przekładać na waszą grę, ok?
-Klopp nic nie mówił... On myśli tak jak my-przerwał mi Marco.
Wstchnęłam.
-Tęsknię za wami-powiedziałam, zbliżając się do ekranu.
-A my za tobą... Jak cię tam traktują?
-Mam cycki i tyłek, więc jestem fajna, a do tego lepsza w grze...
Wybuchnął śmiechem.
-Już za kilka miesięcy się zobaczymy-powiedział.
-Jak to?
-Będziemy grali przeciwko sobie kochanie-powiedział z uśmiechem. Odpowiedziałam tym samym, myśląc przy tym, że spotkam się wtedy z Robertem.
-Nie martw się, będzie dobrze-przerwał moje rozmyślania, jak zwykle czytając mi w myślach.
-Myślę, co ubiorę-powiedziałam na co znowu zareagował śmiechem.
*************************************************************
-Karolina, może wpadniesz na nasz trening?-zapytałam, przytrzymując telefon ramieniem i malując usta.
-Do Arsenalu?-zapytała z niedowierzeniem.
-Nie, do Barcelony...-powiedziałąm kpiąco.
-Jutro?
-Niechaj będzie, zaszczycę cię moją obecnością.
Kiedy odłożyłam telefon, Wojtek wyszedł z sypialni i zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem.
-Co knujesz?
-Nic-odpowiedziałam szczerze zaskoczona.
-Kogo zaprosiłaś-zapytał, stając bokiem i wskazując na mój telefon.
-Karoline...
-Tenisistkę idioto.
*******************************************************************
-Idź już-powiedziałam do Szczęsnego, kiedy stanął obok mnie przy bocznych drzwiach na stadion.
-Musisz mnie przedsatwć-powiedział, poprawiając okulary przeciw słoneczne na nosie.
-Weź spadaj Wojtek-pchnęłam go-masz dziewczyne...
-Ok, ok-podniósł ręce w obronnym geście i otworzył szklane drzwi-tylko się nie zgłubcie.
********************************************************************
-Siema, sorrki za spóźnienie, ale Tomek mnie przetrzymał na treningu-powiedziała Karolina podbiegając do mnie.
-Tak, trochę się wścieka... Mówi, że masz na mnie zły wpływ...
-Jak zawsze-powiedziałam z uśmiechem.
Weszłyśmy do budynku.
-Ja pójdę do szatni, a ty idź już na stadion. Usiądź sobie na trybunach... Po treningu przetstawię cię chłopakom, ok?
-Zajebiście-powiedziłała Karolina i ruszyła w stronę boiska.
-Siema chłopaki!-rzuciłam wchodząc do szatni.
-Alex, ustaliliśmy, że nie będziesz mnie całować?-powiedziałam z uśmiechem, wymijając go.
-Jest już ta twoja koleżanka?-zapytał Podolski. Popatrzyłąm w stronę Wojtka, który odwrócił się do mnie plceami.
-Skoro Szczęsny wam już powiedział...-westchnęłam-dzisiaj na trening zaprosiłam moją przyjaciółkę Karolinę. Później was z nią zapoznam. Macie być dla niej mili.
-Tak jest, kapitanie!-powiedział Giroud, salutując. Rzuciłam w niego ręcznikiem i ze śmiechem odskoczyłam w bok, gdy oddał w moją stronę rzut butelką.
**************************************************************
-Jezu, jaki wycisk-marudził Ox kiedy trener odwrócił się na chwilę do swojego asystenta.
-Wymiękasz?-mruknęłam, szturchając go w bok.
-Chyba ci!-powiedział po polsku, na co wybuchnęłam śmiechem.
-Na dzisiaj to koniec-powiedział Wenger, przywłując nas do porządku.
Kiedy odszedł w stronę swojego biura, zwróciłam się w stronę chłopaków.
-Zostańcie tak jak stoicie-posłusznie wrócili na swoje miejsca w szergu-KAROLINA!
Przedstwaiałm ją pokolei wzystkim chłopakom.
-To Alex Oxlade-Chimberlade w skrócie Ox-powiedziałam, a on ukłonił się przed nią nisko po czym ujął jej dłoń i polcałował delikatnie.
-Miło mi cię poznać-mrukną, patrząc jej w oczy.
-ALEX-upomniałam go-zachowuj się.
Karolina wybuchnęła śmiechem.
-On to taki pies na baby. Szczek, Szczek-powiedziałam. Podeszłyśmy do Wojtka.
-Szczęsny. Wojtek Szczęsny-przedstawił się.
-Bond. Jeams Bond-powiedziałam, no co chłopaki zaregowali śmiechem.
-Bond. Jeams Bond-powiedziałam, no co chłopaki zaregowali śmiechem.
-Mogę ci coś zaproponować?-zapytał Wojtek po polsku.
-Jeżeli to jest coś zbczonego...-zaczęłam.
-Magdaleno, o co ty mnie oskarżasz-Szczęsny udał, że jest zdruzgotany, po czym odwrócił się w stronę uśmiechniętej Karoliny-zagrasz ze mną w ping-ponga?
-Z przyjemnością-odparła.
-Gram z wygranym!-krzyknęłam, rzucając się w stronę zadaszonego boiska, gdzie ćwiczyliśmy w zimie. Były tam stoły ping-pongowe, a w jednym rogu wisiał kosz, do którego chłopaki z nudów rzucali piłką do nogi.
****************************************************************
-Dopiero się rozgrzewam-powiedziała Karolina niecelnie odbijając piłeczkę. Ja, Alex i Podolski staliśmy wokoło głośno bucząc.
Wojtek chuchnął w piłeczkę. Chwilę wymieniali podania, aż w końcu Karolina ścięła. Wojtek nie odebrał i było już 8:8.
-Wygram to-krzyknęła Karolina ze śmiechem i już miała puszczać piłeczkę w ruch gdy drzwi do sali się otworzyły.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to Wenger, ale po chwili zorientowałam się, że to ten sam facet, który odebrał Karolinę z komisariatu. Obejmował w tali plastikową blondynkę, która miała za krótką spódniczkę.
-Karolina-zagrzmiał.
-Tomek? Co ty tu do cholery robisz?-zapytała moja przyjaciółka rzucając rakietkę do ping-ponga na stół i podchodząc do swojego trenera. Wojtek przypatrywał się im z uwagą.
-Umawialiśmy się wieczorem na trening...-zaczął Tomek.
-Nie-Karolina była wściekłą-dałeś mi dzisiaj wolne.
-Jak chcesz wygrywać to musisz włożyć w grę całe serce-powiedział trener, obejmując mocniej blondynkę, która zachichotała. Spojrzałam na Podolskiego, który odwzajemnił spojrzenie pt:"ja pierdole, co to jest".
-Nie twoja sprawa-rzucił ostro tamten.
-Daj jej spokój... dzisiaj ma wolne-Wojtek połóżył swoją rękę na jej ramieniu.
-Nie wtrącaj się-powiedziała Karolina, strącając rękę.
-Idziemy-Tomek odwrócił się w stronę wyjścia, a Karolina złapała swój sweter i poszła za nim.
-Cześć wam-powiedziała, zatrzymując się w drzwiach-dzięki, fajnie było. Magda zadzwonię...
-Ok-powiedziałam tylko.
Wojtek podszedł do mnie.
-Czumu nic mu nie powiedziałaś?-zapytał z rostargnieniem.
-To ich sprawy...
-No na pewno... Pytam, dlaczego mnie nie poparłaś?
-Wojtek..-urwałam zmieszana-ja mu ostatnio proponowałm striptiz...
-Chyba zacznę uczyć się polskiego-powiedział zrezygnowany, gdy my śmialiśmy się z mojej przygody na komisariacie.
-Biedy Ox-powiedziałam po angielsku i pocałowałam go w policzek.
-Jeszcze tu-nadstawił drugi ze śmiechem.
-Jeszcze tu-nadstawił drugi ze śmiechem.
******************************************************************
-Przepraszam, że tak uciekłam-powiedziała Karolina wieczorem.
Siedziałyśmy w modnej knajpce i popijałyśmy cappucino.
-Spoko, za karę dałam Ox twój numer-powiedziałam, biorąc kolorowe ciasteczko z talerza i przyglądając mu się podejrzliwie.
-Jak to dałaś mu mój numer?-zapytała Karolina, o mało nie krztusząc się kawą.
-Normalnie. Alex to jest numer Karoliny-powiedziałam obojętnie-jak myślisz ile w tym jest tłuszczu?-wskazałam cistko.
-A co on na to?-dopytywała się Karolina ściskając plastkiowy kubek i ingnorując ciastko, którym machałam jej przed nosem.
-No co? Wziął i już...-rozejrzałam się po sali-przepraszam!-zaczepiłam kelnera- ile w tym jest tłuszczu?
-Magda, a dałaś jeszcze komuś mój numer?-zapytała podejrzliwie Karolina, kiedy klener zbliżył się do naszego stolika.
Posłałam w jej stronę wredny uśmiech.
-Pytasz o Wojtka? Och, oczywiście, że mu dałam... numer-dodałam, zwracając się w stronę zdziwionego kelnera, który uśmiechnął się wesoło.
*****************************************************************
-Dzwoni-powiedziała Karolina godzinę później, gdy szłyśmy ulicami Londynu.
-Kto?-zapytałam, zerkając na wyświetlacz.
-NO SKĄD MAM WIEDZIEĆ? PRZECIEZ WIDZISZ, ŻE NIE MAM TEGO NUMERU ZAPISANEGO, NIE?!-wybuchnęła.
-Uuu, ktoś tu się napalił-powiedziałam ze śmiechem szturchając ją w bok-najpierw gra w ping-ponga, a później dziki seks na tylnim siedzeniu... UHUHUHU-wybuchnęłam śmiechem.
-Przestań-Karolina oblała się rumieńcem.
-To Wojtek-powiedziałam.
Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Skąd...?
-No chyba znam jego numer, prawda? Odbierz to, bo ten dzwonek mnie zabija.
-To Flo Rida...-rzuciła gniewnie i przyłożyła telefon do ucha-tak, słucham?-powiedziała chłodno.
-Cześć, tu Wojtek-usłyszałam w słuchawce głos Szczęsnego-pomyślałem, że może umówiłabyś się ze mną na... powiedzymy...
-Nie.
-Kolacje...
-Nie.
-Obiad?
-Nie.
-Lunch?
-Nie.
-No to moze śniadanie?-usłyszałam, śmiech w jego głosie.
-Nie! Nie będę się z tobą umawiać-powiedziała Karolina, a na jej policzkach pojawiły się czerowne plamy-...i...i nie dzwoń więcej-rzuciła i szybko się rozłączyła-z czego się śmiejesz?-zapytała, patrząc jak kłade się na chodniku-przestań...-mruknęła, podnosząc głowę i patrząc na ludzi, którzy zatrzymywali się by zobaczyć co się dzieje.
-Zbun-zbun-zbutowana Ka-ka-karolina -wydusiłam z siebie i zarechotałam głóśniej.
-Nie.
Wyłam ze śmiechu.
-Nie-przedrzeźniłam ją.
-Nie..-próbowała mnie podnieść, ale pociągnęłam ją za rękę i usiadła obok mnie.
-Tylko nie mów, że ci się to...
-NIE, NIE PODOBA MI SIĘ-rzekła i zawtórowała mi śmiechem.
Ludzie wokoło wskazywali na nas palcami i uśmiechali się do siebie.
******************************************************************
-Olała mnie-powiedział Wojtek, gdy tylko weszłam do mieszkania.
-Nie...-zaczęłam się śmiać-.. możliwe-dodałam szybko, widząc podejrzliwość w jego oczach.
-Ty...-zaczął.
-Nie-odpowiedziałam szybko i zaczęłam się śmiać głóśniej.
****************************************************************
-Słyszałem Wojtuś, że modelka cię olała-powiedział Ox. Parsknęłam śmiechem i zakryłam usta ręką, trzęsąc się przy tym jak galareta.
Siedzieliśmy w szatni. Wojtek posłał w moją stronę mordercze spojrzenie.
-Patrz na mistrza-Alex wyciągnął swój telefon. Przygladałam sie temu z jeszcze większym rozbawieniem.
Podolski i kilki innych podeszło bliżej z kpiącymi uśmieszkami.
Ox chrząknął i wybrał w kontaktach numer Karoliny.
-Na głóśno mówiący włącz-powiedział Lukas, a przez szatnię przbiegł szmer podziwu, gdy Alex włączył głóśnik.
Jeden sygnał. Drugi. Trzee...
-Tak słucham?-rozległ się w szatni głos Karoliny. Śmiałam się tak bardzo, że do oczu napłynęły mi łzy.
-Cześć, Karolina-powiedział niskim głosem Alex.
-Och... Ox, tak?-zapytała trochę zmieszana.
-Tak, widzisz mam ci do zaproponoania kolację przy świecach, dzisiaj o ósmej, podjadę po ciebie. Obiecuję, że ze mną na pewno nie będziesz się nudzić.
W słuchawce zapadła cisza.
-No... w sumie... dobrze... niech będzie... o ósmej...
Kiedy tylko Alex się rozłączył wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, a chłopaki się do mnie dołączyli.
Nagle trzasnęły drzwi. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
-Uuu bracie-powiedziałąm, klepiąc Ox po ramieniu-obraziłeś Wojtka...
-Foch forever-dodał Giroud, uśmiechając się do mnie wesoło.
***********************************************************************
-Wojtek... ty się chyba nie obra...-zaczął Alex, podbiegając na rozgrzwce do Szczęsnego-ej, mówię do ciebie!-warknął kiedy ten odwrócił się w druga srtonę.
-Zamiast mówić, może zacząłbyś ćwiczyć?-krzyknął z drugiej strony boiska trener.
-Zamknij się, stary capie-mruknął cicho Ox.
-Może oddasz mu tą randkę?-zasugerowałam ostorożnie.
-Jak.. oddam?-zapytał Alex i zatrzymał się w pół kroku.
-Jemu bardzo zależało...-zaczęłam, przypominjąc sobie poprzedni wieczór...
*******************************************************************
*poprzedni wieczór*
-Jak ona mogła mi odmówić?-Szczęsny leżał na podłodze obok łóżka na swoim materacu i ciągle wałkował ten sam temat.
-Nie mam pojęcia-ziewnęłam.
Połóżyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą.
-Przecież byłem dla niej miły-mruczał dalej gniewnie.
-Oczywiście, zgadzam się-powiedziałam, naciągając kołdrę pod samą szyję.
-Niby nie jestem najprzystojniejszy, ale chyba liczy się wnętrze, prawda?-zapytał ostro.
-Zaiste... wnętrze...-wymamrotałam w poduszkę.
-Ja bym się zgodził-mówił, przekręcając się na bok i patrząc jak zasypiam.
-NO ALE DLACZEGO ON SIĘ ZE MNĄ NIE UMÓWIŁA?!-zapytał głośno. Ocknęłam się natychmiast.
Wojtek opierał się łokciami na moim łóżku i przypatrywał się mi uważnie.
-Do kurwy nędzy...-wychrypiałam-Wojtek, nie wiem, naprawdę nie wiem...
************************************************************************
-No w każdym razie...-powiedziałam wyrywając się z zamyślenia i spogladając w brązowe oczy Alexa-bardzo mu zleżało...
Ox spojrzał w stronę przyjaciela, który stał pod bramką razem z asystentem Wengera.
-No dobra..-powiedział, znów spogladając na mnie-oddam mu tą randkę.
Odetchnęłam z ulgą.
-WOJTEEK-krzyknęłam przez całe boisko-CHODŹ TU.. NATYCHMIAST...
**********************************************************************
-Przepraszam, że tak uciekłam-powiedziała Karolina wieczorem.
Siedziałyśmy w modnej knajpce i popijałyśmy cappucino.
-Spoko, za karę dałam Ox twój numer-powiedziałam, biorąc kolorowe ciasteczko z talerza i przyglądając mu się podejrzliwie.
-Jak to dałaś mu mój numer?-zapytała Karolina, o mało nie krztusząc się kawą.
-Normalnie. Alex to jest numer Karoliny-powiedziałam obojętnie-jak myślisz ile w tym jest tłuszczu?-wskazałam cistko.
-A co on na to?-dopytywała się Karolina ściskając plastkiowy kubek i ingnorując ciastko, którym machałam jej przed nosem.
-No co? Wziął i już...-rozejrzałam się po sali-przepraszam!-zaczepiłam kelnera- ile w tym jest tłuszczu?
-Magda, a dałaś jeszcze komuś mój numer?-zapytała podejrzliwie Karolina, kiedy klener zbliżył się do naszego stolika.
Posłałam w jej stronę wredny uśmiech.
-Pytasz o Wojtka? Och, oczywiście, że mu dałam... numer-dodałam, zwracając się w stronę zdziwionego kelnera, który uśmiechnął się wesoło.
*****************************************************************
-Dzwoni-powiedziała Karolina godzinę później, gdy szłyśmy ulicami Londynu.
-Kto?-zapytałam, zerkając na wyświetlacz.
-NO SKĄD MAM WIEDZIEĆ? PRZECIEZ WIDZISZ, ŻE NIE MAM TEGO NUMERU ZAPISANEGO, NIE?!-wybuchnęła.
-Uuu, ktoś tu się napalił-powiedziałam ze śmiechem szturchając ją w bok-najpierw gra w ping-ponga, a później dziki seks na tylnim siedzeniu... UHUHUHU-wybuchnęłam śmiechem.
-Przestań-Karolina oblała się rumieńcem.
-To Wojtek-powiedziałam.
Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Skąd...?
-No chyba znam jego numer, prawda? Odbierz to, bo ten dzwonek mnie zabija.
-To Flo Rida...-rzuciła gniewnie i przyłożyła telefon do ucha-tak, słucham?-powiedziała chłodno.
-Cześć, tu Wojtek-usłyszałam w słuchawce głos Szczęsnego-pomyślałem, że może umówiłabyś się ze mną na... powiedzymy...
-Nie.
-Kolacje...
-Nie.
-Obiad?
-Nie.
-Lunch?
-Nie.
-No to moze śniadanie?-usłyszałam, śmiech w jego głosie.
-Nie! Nie będę się z tobą umawiać-powiedziała Karolina, a na jej policzkach pojawiły się czerowne plamy-...i...i nie dzwoń więcej-rzuciła i szybko się rozłączyła-z czego się śmiejesz?-zapytała, patrząc jak kłade się na chodniku-przestań...-mruknęła, podnosząc głowę i patrząc na ludzi, którzy zatrzymywali się by zobaczyć co się dzieje.
-Zbun-zbun-zbutowana Ka-ka-karolina -wydusiłam z siebie i zarechotałam głóśniej.
-Nie.
Wyłam ze śmiechu.
-Nie-przedrzeźniłam ją.
-Nie..-próbowała mnie podnieść, ale pociągnęłam ją za rękę i usiadła obok mnie.
-Tylko nie mów, że ci się to...
-NIE, NIE PODOBA MI SIĘ-rzekła i zawtórowała mi śmiechem.
Ludzie wokoło wskazywali na nas palcami i uśmiechali się do siebie.
******************************************************************
-Olała mnie-powiedział Wojtek, gdy tylko weszłam do mieszkania.
-Nie...-zaczęłam się śmiać-.. możliwe-dodałam szybko, widząc podejrzliwość w jego oczach.
-Ty...-zaczął.
-Nie-odpowiedziałam szybko i zaczęłam się śmiać głóśniej.
****************************************************************
-Słyszałem Wojtuś, że modelka cię olała-powiedział Ox. Parsknęłam śmiechem i zakryłam usta ręką, trzęsąc się przy tym jak galareta.
Siedzieliśmy w szatni. Wojtek posłał w moją stronę mordercze spojrzenie.
-Patrz na mistrza-Alex wyciągnął swój telefon. Przygladałam sie temu z jeszcze większym rozbawieniem.
Podolski i kilki innych podeszło bliżej z kpiącymi uśmieszkami.
Ox chrząknął i wybrał w kontaktach numer Karoliny.
-Na głóśno mówiący włącz-powiedział Lukas, a przez szatnię przbiegł szmer podziwu, gdy Alex włączył głóśnik.
Jeden sygnał. Drugi. Trzee...
-Tak słucham?-rozległ się w szatni głos Karoliny. Śmiałam się tak bardzo, że do oczu napłynęły mi łzy.
-Cześć, Karolina-powiedział niskim głosem Alex.
-Och... Ox, tak?-zapytała trochę zmieszana.
-Tak, widzisz mam ci do zaproponoania kolację przy świecach, dzisiaj o ósmej, podjadę po ciebie. Obiecuję, że ze mną na pewno nie będziesz się nudzić.
W słuchawce zapadła cisza.
-No... w sumie... dobrze... niech będzie... o ósmej...
Kiedy tylko Alex się rozłączył wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, a chłopaki się do mnie dołączyli.
Nagle trzasnęły drzwi. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
-Uuu bracie-powiedziałąm, klepiąc Ox po ramieniu-obraziłeś Wojtka...
-Foch forever-dodał Giroud, uśmiechając się do mnie wesoło.
***********************************************************************
-Wojtek... ty się chyba nie obra...-zaczął Alex, podbiegając na rozgrzwce do Szczęsnego-ej, mówię do ciebie!-warknął kiedy ten odwrócił się w druga srtonę.
-Zamiast mówić, może zacząłbyś ćwiczyć?-krzyknął z drugiej strony boiska trener.
-Zamknij się, stary capie-mruknął cicho Ox.
-Może oddasz mu tą randkę?-zasugerowałam ostorożnie.
-Jak.. oddam?-zapytał Alex i zatrzymał się w pół kroku.
-Jemu bardzo zależało...-zaczęłam, przypominjąc sobie poprzedni wieczór...
*******************************************************************
*poprzedni wieczór*
-Jak ona mogła mi odmówić?-Szczęsny leżał na podłodze obok łóżka na swoim materacu i ciągle wałkował ten sam temat.
-Nie mam pojęcia-ziewnęłam.
Połóżyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą.
-Przecież byłem dla niej miły-mruczał dalej gniewnie.
-Oczywiście, zgadzam się-powiedziałam, naciągając kołdrę pod samą szyję.
-Niby nie jestem najprzystojniejszy, ale chyba liczy się wnętrze, prawda?-zapytał ostro.
-Zaiste... wnętrze...-wymamrotałam w poduszkę.
-Ja bym się zgodził-mówił, przekręcając się na bok i patrząc jak zasypiam.
-NO ALE DLACZEGO ON SIĘ ZE MNĄ NIE UMÓWIŁA?!-zapytał głośno. Ocknęłam się natychmiast.
Wojtek opierał się łokciami na moim łóżku i przypatrywał się mi uważnie.
-Do kurwy nędzy...-wychrypiałam-Wojtek, nie wiem, naprawdę nie wiem...
************************************************************************
-No w każdym razie...-powiedziałam wyrywając się z zamyślenia i spogladając w brązowe oczy Alexa-bardzo mu zleżało...
Ox spojrzał w stronę przyjaciela, który stał pod bramką razem z asystentem Wengera.
-No dobra..-powiedział, znów spogladając na mnie-oddam mu tą randkę.
Odetchnęłam z ulgą.
-WOJTEEK-krzyknęłam przez całe boisko-CHODŹ TU.. NATYCHMIAST...
**********************************************************************
-Lubię cię, Magda-powiedział Wojtek zatrzymując samochód na czerwonym świetle.
-Wiem-powiedziałam i wyjrzałam przez okno.
Po chwili ciszy.
-Magda, jesteś kochana-samochód ruszył i Wojtek posłał w moją stronę szeroki uśmiech.
-Wojtek, powtarzasz mi to już od...-spjrzałam na zegarek-...godziny.
-Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką znam-mruknął znowu. Westchnęłam i włączyłam radio.
-Niee, tylko nie ta piosenka-powiedział i próbował zmienić stacje.
-To jest ten.. no.. Flo Rida..
-A to jest mój samochód... Nie lubię takich "piosenek"-Szczęsny zmienił stacje.
-Nie mam się w co ubrać-powiedziałam i spojrzałam na niego błagalnie. Przejżdzaliśmy właśnie przez ulice pełną markowych sklepów-a przecież ty mnie tak bardzo lubisz...-szturchnęłm go w bok-jestem taka biedna... och... taki mi smutno, bo nie mam się w co ubrać... może wogóle nie pójdę z tobą i nie powiem Alex'owi, w którym momencie macie się zamienić... a wszystko dla tego, że nie mam odpowiedniej sukienki... biedny jest los dziewczyny takiej jak ja...
-DOBRA ZAMKNIJ SIĘ JUŻ-powiedział Wojtek i szybko skręcił na chodnik.
-Masz...-podał mi kartę kredytową.
-Ale.. Chodź ze mną-pociągnęłam go za rękę. Niechętnie wysiadł z wozu i poczłapał za mną do pobliskiego sklepu.
**********************************************************************
-Ładna?-zapytałam wychodząc z łazienki. Podniósł wzrok i delikatnie się uśmiechną.
Chrząknął.
-Droga...
-Podoba ci się-powiedziałam i obkręciłam się dookoła ze śmiechem.
-Kupiłem ci dzisiaj 10 sukienek, dostałem mandat za złe parkowanie i jak się zaraz nie pośpieszysz to się spóźnię...
-Kupiłeś mi 8 sukienek, jednen komplet i spódniczkę... Ty parkowałeś nie ja... I spóźnisz się na niesowją randkę, na którą cię wprosiłam, więc...
-Zapomniałem... lubię cię-powiedział przymilnie.
Podszedł i pomógł mi zapiąć wisiorek.
-Madam?
-Monsieur?
Podał mi rękę i delikatnie pocałował.
-Słodko, ale to nie mnie masz dzisiaj oczarować.
-Masz rację-rzucił z uśmiechem, łapiąc swoją marynarkę i kluczyki od samochodu-rusz dupę, księżniczko...
***********************************************************************
-Co wy tu robicie?-zapytałam rozglądając się dookoła. Siedziałam z Wojtkiem przy stoliku.
-Mielibyśmy przegapić jak Wojtek dokonuje największego podboju w swoim życiu?-zapytał Podolski z uśmiechem.
Cała drużyna siedziała przy stolikach. Piłkarze mieli na sobie czarne garniktury i chowlai się podobnie jak ja i Wojtek za menu postawionym na stoliku.
-Nienawidzę was-powiedział Wojtek i spojrzał na mnie z paniką.
-Spokojnie-mruknęłam-idą już!
Kiedy Alex i Karolina weszli do restauracji na chwilę zaległa cisza. Ox idący za nią spojrzał w naszym kierunku i zrobił wielke oczy.
-Mów coś, ale tak, żeby nie poznała, że to my-powiedziałam szturchając Szczęsnego, który jak zaczarowany przypatrywał się mojej przyjaciółce.
-Och, no tak..
Słyszeliśmy dokładnie o czym rozmawiali. Kiedy Kelner przyniósł im menu, Alex z uśmiechem zaczął wybierać sobie danie.
-Zrób coś...-powiedział nerwowo Wojtek, szturchając mnie.
-Uspokój się..-warknęłam zła.
Zabrałam menu i połóżyłam na stół z głóśnym plaśnięciem. Chłopaki przy sąsiednich stolikach spojrzeli na mnie z uśmiechami. Wojtek zrobiła palm face i zamrł w tej pozycji.
-Alex, może łaskawie ruszysz dupę?-zapytałam.
Karolina obróciła się w moją stronę.
-Magda..?
-Przepraszam cię...-powiedział Ox, ujmując jej dłoń i delitkatnie całując.
Wojtek wstał i usiadł przy jej stoliku.
Karolina spojrzała jeszcze raz na mnie, na Wojtka i Alex'a.
-Co jest do cholery?
-Możecie już iść-powiedział Wojtek, wskazując drzwi głową.
-Chłopaki idziemy się zabawić?-krzyknęłam. Nagle za wszystkich menu poustawianych na stolikach pojawili się uśmiechnięci piłkarze.
Wychodząc klepali Wojtka po plecach, a ogłupiałej Karolinie puszczali oczka.
-Ty też-dodał Wojtek, patrząc na mnie. Wsytawiłam mu język, a Karolina z uśmiechem pokręciła głową.
Przed lokalem chłopaki śmali się głośno, a Alex marudził jaką właśnie laskę stracił.
-Zabralibyśmy cię do klubu, ale...-powiedział Giroud przytulając mnie do siebie-jesteś za młoda...
Wybuchnęłam głośnym śmiechem i wywinęłam się spod jego ramienia.
-Przejdę się... Cześć wam!
-CZEŚĆ MADZIA-krzyknął zgodny chórek.
************************************************************************
Kiedy odeszłam kilka kroków zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak dostać się do domu. Nie robiło mi to większej różnicy. Stałam na pagórku, a w dole widać było światła Londynu. Wciągnęłam powietrze i pomyślałam jak bardzo kocham to miejsce.
-Cześć-usłyszałam za sobą.
Szybko się odwróciłam. Na podjeździe za mną stał czerwony samochód, o który opierał się...
-Balotteli?-zapytałam, przekrzywiając glowę i z uśmiechem przyglądając się mężczyźnie.
Powoli podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
-Jestem aż tak sławny?-zapytał, a kiedy podałam mu dłoń, niespodziewanie pociągnął mnie ku sobie.
Posłałam mu uśmiech.
-Magda, prawda?-zapytał, patrząc mi w oczy.
-Jestem aż tak sławna?
-Bardziej niż ci się wydaje, kochanie... Chodź..-wskazał na swój samochód-pokażę ci Londyn nocą...
Był obcy, było ciemno, byłam sama w obcym mieście...
-Z przyjemnością-rzekłam i pozwoliłam, by otworzył mi drzwi.
**********************************************************************
Chciał sprawdzić, czy się boję.
Licznik wskazywał 220 km/h.
-Jesteś nieodpowiedzialna-powiedział trzymając kierwonicę jedną ręką, a drugą wedrując po moim kolanie.
-Wolę określenie spontaniczna-powiedziałam ze śmiechem, strącjąc jego rękę.
Cieszyłam się, że głos mi nie zadrżał.
-Dasz się zaporości na drinka?
-Na drinka nie-powiedziałam, odpinając pas i siadając bokiem, na co automatycznie zwolnił i spojrzał na mnie pytająco-ale na coca-cole z przyjemnością.
Wybuchnął śmiechem i zawrócił wóz.
*********************************************************************
Kiedy zobaczyłam jego dom zaniemówiłam.
-Podoba ci się?-zapytał, kiedy jechaliśmy długim podjazdem pod rezydencję.
-Bogato-powiedziałam, na co się uśmiechnął.
Kiedy zatrzymał samochód, nie czekając, aż otworzy mi drzwi, wyszłam na podjazd. Od szybkiej jazdy zakręciło mi się w głowie.
Balotelli podszedł do mnie i ujął pod rękę. Pchnął ciężke, dębowe drzwi i wproadził do białego królestwa.
Podłoga, ściany i schody-wszystko białe.
Wskazał mi drzwi do salonu, a sam poszedł po napoje. Kiedy przeszłam cichy korytarz i weszłam przez wysoki łuk zaparło mi dech w piersiach.
Salon był duży, ale praktycznie pusy. Na środku stał szklany stolik i 2 białe fotele. W rogu na podwyższeniu stał biały fortepian, ale największe wrażnie robił widok.
Okna były duże. Przedemną rozciągał się Londyn. Pomarańczowe chmurki wisiały nad czarnymi budynkami jak wata cukrowa. Wszystko było zaczarowane.
Nie usłyszałam jak Mario wszedł do pokoju. Poczułam, że stoi obok i odwróciłam głowę od cudownego widoku.
-Lubię spędzać tu wieczory-powiedział, stawiając na szklanym stoliku dwie szklanki i nalewając musującego płynu.
-Grasz?-zapytałam, wskazując fortepian.
Uśmiechnął się, lekko zawstydzony.
-Czasami i tylko w wyjątkowych sytuacjach...
-Jestem wyjątkową sytuacją-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Spojrzał na mnie i musiałam przynać, że jest przystojny.
Powoli odstwaił szkalnę i podszedł na podest. Podwinął rękaw ciemnej koszuli i podniósł wieko.
Po chwili zaczął grać piękną wolną melodię. Muzyka wypełniła cały pokój.
-Chodź do mnie-powiedział, przerywając na chwilę grę.
Posłusznie podeszłam. Gestem zaprosił mnie na krzesełko obok siebie. Wskoczyłam na podest i usiadłam obok niego.
-Piękna melodia...-powiedziałam, przyglądając się jego twarzy.
-Moja mama nuciła mi ją, gdy byłem mały.. Spróbuj...-zachęcił mnie.
-Ja nie potrafię grać!-powiedziałam, śmiejąc się.
-Tu, tu i tu..-tłumaczył mi i uśmiechał gdy myliłam się.
-Całkiem nieźle-powchwalił mnie.
-Wole jak ty grasz-powiedziałam, opierając głowę na jego ramieniu. Uśmiechnął się i znów zaczął grać.
************************************************************************
-Muszę już iść-powiedziałam sennie.
-Nie idź...
-Muszę...
Pochylił się i delikatnie musnął moje usta, to był słodki pocałunek.
-Odwiozę cię do domu jeśli chcesz-powiedział.
-Chcę-powiedziałam z uśmiechem.
***************************************************************************
Weszłam do ciemnego mieszkania i cicho odłożyłam klucze na wieszak.
-Wojtek?-krzyknęłam świecąc światło i stając w korytzarzu- nie ma cię-stwierdziłam i ściągnęłam płaszcz i buty.
Boso przeszłam do sypialni i wyciągnęłam z szafki piżamę. Kiedy byłam już przebrana usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Spojrzałam na zegarkek. 3:08.
-Siema Wojtek-rzuciłam,patrząc w uśmiechniętą twarz Szczęsnego.
-MADZIAA!-krzyknął i rzucił się przez korytarz jak pies witający swojego pana.
-Woooojtek-zawołałam kiedy obracał mnie w powietrzu.
-Kocham cię! Jesteś wspaniała!
-Randka się udała?-zapytałam kiedy postwaił mnie na ziemi.
Zatańczył dziki taniec radości.
-Było...-zaczął i rzucił się na łóżko-było...
-Pocałowaliście się?-usiadłam na skaruj łóżka, uśmiechając się promiennie.
Wojtek wyglądał jak naćpany ćpun. Uśmiechał się cały czas.
-A co z Sandrą?-zapytałam potrząsając nim.
-A co ma być?-zapytał obrajając się w moim kierunku.
-Co jest między wami? Przecież ona jest chyba twoją dziewczyną, nie?
-Niee..
-Wojtek! Ogarnij się! Nie oszukuj Karoliny...
-Między mną a Sandrą jest układ...
-To jest obrzydliwe..
-To jest sprawiedliwy układ...
-To nie jest sprawiedliwe, Wojtek. Ona ci daje dupy, a ty jej płacisz... Ona dla ciebie się sprzedaje.
-To już nie ważne, Magda... Możemuy porozmawiać o czymś... przyjemniejszym?-zapytał znów kładąc się na łóżku z uśmiechem.
Westchnęłam.
-Pocałowaliście się?
-Taaak-mruknął szczerząc się jak debil. Mimo woli sama się uśmiechnęłam.
-No to opowiadaj!-powiedziałam, siadając na łóżku i podskakując-NOO WOJTEK BĄDŹ MOIM PSIAPSIUŁEM I MI OPOWIEDZ NOO-krzyczałam.
-Nie jestem twoim psiapsiułem...-powiedział siadając na łóżku.
-NOOO, WOJTUŚ-oparłam się o jego ramię i zamrugałam rzęsami.
-Spadaj, niszczysz tą chwilę...-wstał i odepchnął mnie na łóżko. Poturlałam się ze śmiechem.
Szczęsny poszedł w stronę łazienki.
-ALEE WOOJTUŚ-mówiłam słodkim głosem.
Wszedł do łazienki. Stanęłam przed drzwiami i podparłam się rękami pod boki.
-WOOOJTUUŚ, ALE OPOWIEDZ MI JAK BYŁO, NOOO.
-Nienawidzę cię-mruknął i trzasnął drzwiami, które się nie zatrzasnęły i skrzypiąc otorzyły się.
Spjrzałam jak stoi nadal w miejscu i wybuchnęłam śmiechem.
Zamknął drzwi normlanie i słyszałam jak też się śmieje.
*****************************************************************
-Telefon dzwoni-krzyknął uchwylając drzwi łazienki.
-Robię jedzenie!-odowiedziałam z kuchni, zatrzaskując nogą piekarnik.
-Jest 3 rano!
-Robię śniadanie!
-To twój telefon!
-Nienawidzę cię!-krzyknęłam, przecinając korytarz i strzelając do niego z niewidzialnego pistoletu.
-Ja ciebie też! I ZMIEŃ TEN DZWONEK!
Śmiejąc się, przyłożyłam komórkę do ucha.
-Tak, słucham?
-Spotkamy się jutro?-zapytał Balotteli.
-Może...-powiedziałam, siadając na łóżku-ale...
*******************************************************************
TEN ROZDZIAŁ POWSTAŁ SPECJALNIE DLA KAROLINY. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA NOWEJ DRODZE ŻYCIA BEEJBEEE <3 PRZYPOMNIJ SOBIE POCZĄTKEK I BIJ POKŁONY, ŻE TO SPISUJĘ :P
WEERONIKA UWILBIAM JAK MNIE PRZEŚLADUJESZ O NASTĘPNY ROZDZIAŁ <33
GABRYSIA I GABRYSIUNIA JUŻ NIE DŁUGO DO WAS WRÓCĘ W MOJEJ OPOWIEŚCI, ALE CIERPLIWOŚCI.
WIECIE, ŻE MNIE KOCHACIE <3
Świetny rozdział, tyle się dzieje, a sam blog cudowny, obrazki świetnie dobrane, fajnie się na niego patrzy buziaki!! :*
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz ja miło mi czytać takie komentarze <33 właśnie dla takich osób ja ty, chce się pisać <3
Usuń42 year-old Help Desk Operator Arri Gaylord, hailing from Alexandria enjoys watching movies like Cold Turkey and Lapidary. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a Viper. witryna internetowa
OdpowiedzUsuń