-Nie.
-Madziunia...
-Zamknij się!
-Ale on nie zrobił tego specjalnie-powiedział Robert. Byliśmy już na boisku. Nie zjadłam śniadania i byłam głodna. Podałam do Reusa, który dołączył się do nas.
-Magda!-zawołał Klopp, miał na głowie swoją ulubioną czapkę z daszkiem-chodź tutaj.
Wkurzona podbiegłam to trenera.
-Poćwiczysz teraz z Wojtkiem, bo to z nim będzie przeprowadzony test.
-Z przyjemnością-powiedziałam i ściągnęłam bluzę z logo BVB.
-Ja bym się bał...-rzucił Piszczek w stronę Szczęsnego, który tylko się uśmiechnął.
Chłopaki usiedli na trawie w cieniu. Odetchnęłam głęboko i uderzyłam w piłkę. Wojtek rzucił się w drugą stronę. Zły wyciągnął piłkę z siatki przy buczących odgłosach.
Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie i kiedy trener zakończył trening. Wojtek jako pierwszy zszedł z boiska do szatni.
*****************************************************************************
W samochodzie było cicho. Siedziałam z tyłu uśmiechając się do siebie. Byłam zadowolona, że pokonałam Szczęsnego.
-Moje kochane dzieci...-Robert zatrzymał się na pasach, by przepuścić starszą kobietę z pieskiem.
-Wal się...-powiedział Wojtek.
-Sam jesteś dziecko...-dodałam.
-Muszę wyjechać-kontynuował niewzruszony Lewy-do Polski...
-Po co niby?-zapytałam.
-Nie wiesz po co?-prychnął Wojtek-narzeczoną chyba ma no nie?
-Zamknij się idioto, nie ciebie pytałam... Robert?
-Ania, mnie prosiła... ma turniej...-powiedział Robert zatrzymując samochód na parkingu.
-Widzisz krasnalu, maiłem rację.
-Mówiłam ci żebyś się zamknął...
-Sama się zamknij...
-Piłki nie umiesz odbić. Szczęsny niedorobiony bramkarz lol...
-Mała szma...
-ZAMKNIJCIE SIĘ!-krzyknął Robert ucinając dyskusję. Spojrzeliśmy na niego.-Wyjeżdżam na weekend i zostawiam was samych w domu. Macie się nie pozabijać...
Po chwili ciszy ja i Wojtek wybuchnęliśmy śmiechem.
-Nie zostawisz mnie z nim-powiedziałam powoli się uspokajając.
-Zostaniecie razem...
-Nie wydaje mi się, żeby to było możli...-zaczął Wojtek.
-ZOSTAJECIE RAZEM! WYRAŻAM SIĘ JASNO?!
-Tak, ale...
-WYNOCHA Z SAMOCHODU I NIE PYSKOWAĆ!
-Robert, ale...
Wysiadłam z samochodu. Robert poszedł po bagaże. Wojtek opierał się po drugiej stronie.
-Masz być miła, albo...
-Zrób coś nie tak, a zadzwonię z płaczem do Roberta i powiem, że mnie dotykałeś i się ciebie boję, a później specjalnie nabiję sobie siaki i powiem, że mnie maltretowałeś...-powiedziałam mrużąc oczy i przyglądając mu się.
-Mała suka-powiedział Wojtek patrząc na mnie z nienawiścią.
-Co mówiłeś?-zapytał Robert, który pojawił się przy samochodzie z walizkami.
-Mała, kochana Madzia-powiedział Szczęsny podchodząc i obejmując mnie ramieniem. Zbyt mocno.
Kiedy walizki były już zapakowane, Robert spojrzał na nas.
-Błagam was... Nie pozabijajcie się.
-Ależ Robert, nie jesteśmy małymi dziećmi-powiedział Wojtek, głaszcząc mnie po głowie.
Uśmiechnęłam się nieszczerze.
-Nie masz się czym przejmować-dodałam, stając mu na nodze obcasem.
Pokręcił głową i wsiadł do samochodu. Kiedy tylko jego samochód zniknął za rogiem rzuciliśmy się na górę.
********************************************************************
-To jest moje łóżko-powiedziałam, otwierając drzwi do sypialni, które Wojtek przede mną zatrzasnął.
-Już nie!
-NIENAWIDZĘ CIĘ!!
-ZAWSZE ŚPIĘ W TYM ŁÓŻKU KIEDY TU JESTEM!
-NO I CO Z TEGO?! DZWONIĘ DO ROBERTA!-krzyknęłam, przeszukując torebkę.
-Dobra... weź sobie to łóżko!
-Dziękuję.
Usiadłam z torebką na kolanach, a on przeszedł przez pokój i zaczął wypakowywać swoje rzeczy.
-Gdzie tu jest zasięg?-zapytał.
-Na magicznej szafce...
Podszedł bliżej z telefonem w ręku.
-Zawsze mnie zastanawiało co on tam trzyma....-spojrzał na mnie jak by w oczekiwaniu.
-Nie nakabluję-zapewniłam go i razem zaczęliśmy otwierać szuflady.
-O ku*wa-powiedział Wojtek
-Co się sta...-spojrzałam w jego przerażone oczy i na gałkę od szuflady, którą trzymał w ręku.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Przyteguj to...
-To się nie chce...
-No wkręć to, dobra trzyma się... odejdź i udajemy, że nic się nie stało-powiedziałam siadając wygodniej na łóżku z laptopem.
-Co będziesz robić?-zapytał.
-Obejrzę sobie film... Ktoś mi polecał "Bez mojej zgody"
-Mogę...?-wskazał palcem miejsce obok mnie.
-Siadaj... Tylko niczego nie zepsuj...
-Bla bla bla... spieprzaj krasnalu...-uśmiechnęłam się.
***************************************************************************
*godzinę później*
-Cześć jak się macie? Robert kazał mi sprawdzić czy żyjecie...-zaczął Piszczek wchodząc do pokoju-MAGDA DLACZEGO TY PŁACZESZ?!
-Nie płaczeeee-zawyłam.
-Wojtek coś ty jest zrobił?-zapytał Łukasz zdezorientowany.
-Nic... daj mi spokój, ok?-powiedział zmienionym głosem i wyszedł z pokoju.
-Madzia...-Piszczek uklęk przy łóżku-co jest?
-Siadaj i o-oglądaj...- załkałam. Po chwili przyszedł Wojtek. Minę miał zaciętą. Usiadł po mojej drugiej stronie.
*************************************************************************
*pół godziny później*
Na ekranie pojawiły się napisy.
-NIE, ONA NIE MOGŁA UMRZEĆ!-powiedziałam wtulając się w pierś Łukasza, który tępo wpatrywał się w ekran. Wojtek siedział ze spuszczoną głową.
Po chwili Piszczek się ogarnął. Odchrząknął. Otworzył usta jak by chciał coś powiedzieć i zamknął je z powrotem. Westchnął i wstał.
-Wiecie co? Potrzebuję trochę świeżego powietrza-wyszedł z pokoju i po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
-Na cholerę puściłaś taki zjebany film?-zapytał Wojtek.
-Zamknij się-powiedziałam ocierając łzy.
-No dobra... chodź tu-powiedział Szczęsny. Wydawał się być zmęczony. Powoli zeszłam z łóżka i podeszłam do niego. Objął mnie ramieniem.
-No już, uspokój się-powiedział tonem starszego brata. Wtuliłam się w jego podkoszulek- nie płacz...
Kiedy w miarę się uspokoiłam kazał mi usiąść na łóżku i wyszedł z pokoju. Powrócił z talerzem kanapek. Parsknęłam przerywanym śmiechem.
-Sam zrobiłeś, wow jestem pod wrażeniem-uśmiechnął się-weź sobie-dodałam widząc jego spojrzenie.
Jedząc kanapki uświadomiłam sobie, że go lubię. To był początek naszej przyjaźni.
*****************************************************************************
-Magda, co ty tu do cholery robisz?-zapytał zaspany Wojtek wchodząc do kuchni.
-Tak sobie leże...
-Jest...-zerknął na zegarek-...2 w nocy!-powiedział z niedowierzaniem i jeszcze raz spojrzał na mnie.
Leżałam na macie, której używałam do ćwiczeń. Krzesła kuchenne pozakładałam na stół żeby było więcej miejsca.
-Taka sytuacja-mruknęłam siadając. Oparłam się plecami o ścianę i odgarnęłam włosy. Wojtek ściągnął jedno krzesło i usiadł na przeciw mnie. Nie był zły tylko ciekawy.
-Magdaleno... jak się wytłumaczysz z...-wskazał na matę-...z tego?
-Odmawiam składania wszelkich wyjaśnień-powiedziałam. Wstałam i wyciągnęłam ciastka z górnej półki i usiadłam na krześle, które dla mnie przygotował.
-Mów-powiedział tylko. Potarłam rękami twarz.
-Ja mam problemy ze snem... od...
-Od wypadku?-podsunął delikatnie. Spojrzałam mu w oczy-Robert mi wspominał, że masz różne problemy....
-Zauważył?-zapytałam zaskoczona. Zawsze czekałam, aż uśnie i wykradałam się do kuchni. Zamykałam drzwi i starałam się zająć jakoś godziny bezsenności.
Wojtek skinieniem głowy potwierdził.
-On martwi się o ciebie...
-Ma narzeczoną-dodałam chłodno.
-Oj tam, oj tam-powiedział Szczęsny wpychając ciastko do buzi-odpowiesz mi na jedno pytanie?
Zrobiłam nieufną minę wkładając ciastko do ust.
-Kochasz go?-zapytał z uśmieszkiem.
O mało się nie udławiłam. Złapałam butelkę z wodą, która stałą na podłodze i szybko się napiłam.
-Tak myślałem...-powiedział kręcąc głową. Był zadowolony.
-NIE!-powiedziałam, odzyskując głos- nie ja...
-Uhm, rozumiem... masz tu ciasteczko-powiedział i wepchnął mi ostatnie do ust.
-Nienaawisze cze-wydusiłam.
-Ja ciebie też-powiedział ze śmiechem.
************************************************************************
Sobotę spędziliśmy na chodzeniu po sklepach. Wieczorem poszliśmy na boisko i graliśmy do późna.
Wracaliśmy do domu spacerem. Zapadał wieczór i mgła powoli opadała na Dortmund. Zachodzące słońce rzucało długie cienie, a chłodny wiaterek delikatnie poruszał listkami drzew i moją spódniczką.
-Magda, masz ochotę na pizzę?-zapytał nagle Wojtek, kiedy mijaliśmy małą włoską pizzernię-niech to będą przeprosiny za tą jajecznicę.
Wybuchnęłam śmiechem i weszliśmy do środka.
Czekając na jedzenie zaczęliśmy rozmowę.
-Co robisz całymi dniami?-zapytał Wojtek, upijając łyk ze swojej butelki.
-Chodzę tutaj do polskiego liceum.
-Właśnie widzę-powiedział ze śmiechem i przyjrzał mi się.
-Mamy długi weekend idioto.
-Skąd znasz tak dobrze niemiecki?
-Uczyłam się go 6 lat w szkole i Robert mi pomaga trochę.... Wojtek?
-Hmmm?
-Jak jest w Londynie?-zapytałam rozsiadając się wygodniej.
Szczęsny rozejrzał się po zatłoczonej sali.
-Jest... cudownie...-zaczął opowiadać mi o nocnym życiu. O mieście, które nie śpi. O marzeniach jakie miał i które spełnił. Opowiadał śmieszne historyjki które słyszał i których sam był światkiem.
Kiedy zjedliśmy i Wojtek zapłacił, wyszliśmy na zewnątrz. Było chłodno. Na zachodzie widać było różowe i pomarańczowe chmury. Uśmiechnęłam się, patrząc w niebo, gdzie widać było już pierwsze gwiazdy.
Szliśmy powoli. Śmiejąc się, pokonaliśmy 3 piętra i stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania.
-To był miły dzień, a szczególnie wieczór-powiedziałam, odwracając się do niego.
-Jesteś szują, ale nawet fajną-parsknęłam śmiechem.
-Romantyk...
Nawet nie wiem kiedy to się stało. Zbliżył się i przygarną mnie do siebie. Nasze usta się spotkały. Jednak tylko na chwilę.
Zaczęłam się śmiać.
Wojtek stał zmieszany, ale po chwili do mnie dołączył. Oparłam się o drzwi żeby się nie przewrócić. Szczęsny zgiął się w pół próbując złapać oddech.
-Kiepsko całujesz-wydusiłam, maiłam łzy w oczach i ledwo łapałam powietrze.
-Jesteś za...-przerwał, bo nie mógł wydusić nic więcej. Po chwili jednak uspokoił się na tyle, że dokończył-...za niska i... mi.. niewygodnie.
Brzuch mnie rozbolał ze śmiechu. Usiadłam na wycieraczce i oparłam się o drzwi, które nagle się otworzyły.
-Widzę, że świetnie się bawicie-powiedział Robert. Spojrzał na nas i też zaczął się śmiać. Długo nie mogliśmy zebrać się z klatki schodowej do mieszkania, śmiejąc się ze wszystkiego.
*********************************************************************
Kiedy wyszłam z łazienki, Robert i Wojtek rozmawiali o czymś po cichu. Urwali na mój widok.
-Gdzie Wojtek będzie spłać?-spytałam, wycierając ręcznikiem mokre włosy.
-Na podłodze...-powiedział Robert.
-YES!-powiedziałam ze śmiechem.Szczęsny rzucił we mnie poduszką.
-Eee Magda?-powiedział ostrożnie Lewy.
-Co?
-Nie mówi się "co?" tylko "proszę"-powiedział Wojtek. Wystawiłam język.
-Robert dlaczego tak wcześnie wróciłeś?-przerwałam mu.
-To nic takiego... przełożono turniej...
-Przykro mi-powiedziałam, chociaż efekt popsuł mój szeroki uśmiech-chciałeś mi coś powiedzieć?
-Tak, dzwoniła Karolina...
Zesztywniałam.Cofnęłam się do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na wannie i zaczęłam płakać.
**********************************************************************
Zacznę od początku.
Z Karoliną poznała mnie moja siostra, która przyjaźniła się z jej starszą siostrą. Dziewczyny chciały się nas pozbyć i kazały nam się razem bawić. Miałyśmy wtedy 2 latka.
Siedziałam z nią w ławce przez całą podstawówkę i gimnazjum. Spędzałyśmy razem 98% czasu. Nigdy nie brakowało nam tematów do rozmów. Potrafiłyśmy razem milczeć i płakać.
Mogłam wchodzić do jej kuchni i krzyczeć, że ma mi dać jedzenie. Zawsze miała dla mnie czas, nawet jeśli go nie maiła.Dla mnie i ze mną mogła zrobić wszystko. Była jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć, jedyną, która bezkarnie mogła się ze mnie nabijać, krytykować mnie i brzydko do mnie mówić.
Moja mama nazywała ją "4 córką", a jej mama proponowała mi zamieszkanie z nimi.
Zawsze razem. Magda i Karolina.
Później był wypadek.
Tak jakby zielona łąka, na której stałyśmy, nagle się zatrzęsła. Ziemia pękła oddzielając nas o siebie.
Powoli szczelina wypełniała się tym czego sobie nie mówiłyśmy.
Kiedy zadałam sobie pytanie, gdzie jest Karolina, ledwo dostrzegłam ją z mojego krańca przepaści.
Niby była. Pomagała. Namówiła mnie na powrót do szkoły, ale kiedy przyglądałam się temu bliżej, szybko okazało się że to wszystko było sztuczne.
Mój wyjazd do Warszawy wszystko przypieczętował. Dzwoniłyśmy do siebie, ale coś było nie tak. Zawsze po tych rozmowach płakałam. Zdałam sobie sprawę z jednego. To ja pogrzebałam naszą przyjaźń. TO JA JĄ ZOSTAWIŁAM.
Nawet nie mogę sobie wyobrazić co czuła kiedy jej powiedziałam:
-Słuchaj... Ciocia i wujek przyjechali, żeby zaproponować mi wakacje w Warszawie.
-Och, to super-pamiętam ton jej głosu. To była ulga. Miała nadzieje, że się trochę ogarnę i kidy wrócę, będzie jak dawniej.
-Pójdę tam do szkoły...
Po chwili do niej dotarło.
-Słucham?-zapytała, ze ściśniętym gardłem.
-Wyjeżdżam i nie wrócę-mój beznamiętny ton ciągle brzęczy mi w głowie. I widok jej oczu, które jakby pytały co takiego mi zrobiła, że odchodzę.
Odchrząknęła i odwróciła się w stronę okna.
-Tam będzie ci lepiej-powiedziała cicho. Nie czekam na więcej. Po prostu wyszłam.
Zrobiłam największe świństwo. Nie mogłam już nazywać się jej przyjaciółką, ale wtedy nie liczyłam się z niczyimi uczuciami.
A teraz, po tym wszystkim zadzwoniła.
**********************************************************************
Był poniedziałek. Chodziłam nieprzytomna, nie reagując na uwagi Kloppa, straszącego mnie zbliżającym się testem.
-Wszystko ok?-zapytał Wojtek.
-Uhm. Robert?-zwróciłam się w jego stronę-zostanę jeszcze chwilkę na boisku, a później się przejdę do domu, dobrze?
-Jasne...-przyjrzał mi się uważnie. Szczęsny poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z szatni.
****************************************************************************
Usiadłam na trawie z kilkoma białymi kartkami, niebieskim długopisem i kopertą.
Pisałam szybko. Ze łzami w oczach. Powoli zapadał zmierzch,a ja zapisywałam już 3 kartkę.
Kiedy skończyłam, nie czytając włożyłam je do koperty i zakleiłam. Napisałam adres, który wczoraj podała Robertowi i jej nazwisko.
W liście opowedziałam o wszystkim.
O tym jak się czułam po wypadku, o tym gdzie teraz jestem i co robię. Zwierzyłam jej się ze wszystkiego i przeprosiłam za moje zachowanie.
Chciałam odzyskać przyjaciółkę.
Po 3 dniach otrzymałam odpowiedź. Kiedy zobaczyłam schludne, chude literki na kopercie wybuchnęłam śmiechem.
Kochana Magdo!
Tęskniłam i pomyślałam, że już dłużej tak nie mogę, muszę coś zrobić MUSZĘ!!!!! Postanowiłam opisać Ci wszystko co się wydarzyło, a wydarzyło się tak wiele… Mam nadzieję, że zrozumiesz, dlaczego tak długo milczałam.Po tym jak wyjechałaś do Warszawy zostałam tam sama. Nie mogłam się odnaleźć, ale wiem, że Tobie było dużo ciężej ode mnie. Zostałam wraz z tymi idiotami i musiałam codziennie patrzeć na ich beznadziejne twarze. Tak naprawdę oddaliłam się od nich wszystkich i czekałam na koniec roku, żeby wreszcie się od nich uwolnić. Nie mogłam się odnaleźć. Na szczęście gimnazjum szybko się skończyło i teraz musiałam iść do liceum. Uznałam, że nie może być już nic gorszego od tego co do tej pory mnie spotkało i kogo spotkałam, więc specjalnie nie stresowałam się tym co mnie czeka. W liceum postanowiłam się po prostu uczyć bez zbędnych przyjaźni. Po tym jak się rozstałyśmy nikt nie mógł mi Ciebie zastąpić... Gdy rzuciłam się w nurt nauki pewnego dnia, (który był nudny jak każdy inny od Twojego wyjazdu) zauważyłam ogłoszenie o możliwości wyjazdu do Anglii, do tamtejszego liceum w Londynie dla zdolnych uczniów. Postanowiłam, że mam już dosyć tego co dzieje się w moim życiu i czas coś zmienić. Poszłam do dyrekcji potwierdzić mój wyjazd (wolne było tylko jedno miejsce, dla osoby, która najszybciej potwierdzi swój udział w tym projekcie). Pani dyrektor była zaskoczona, że kilka minut po wywieszeniu ogłoszenia już jest jakiś chętny. Powiedziałam, że ja pojadę, niestety ona uświadomiła mi, że nie mam zgody rodziców, która jest niezbędna. Zapewniłam ją, że już kontaktowałam się z mamą i ona się zgodziła (co oczywiście było kłamstwem), a zgodę przyniosę na drugi dzień. Nie wiem jak to zrobiłam, ale ona mi uwierzyła. Byłam przeszczęśliwa. Co prawda nie miałam pojęcia, jak przekonam rodziców, żeby mi pozwolili pojechać, ale uznałam, że nie odpuszczę. Gdy wróciłam do domu i przedstawiłam swój plan rodzicom, oczywiście zaczęli robić problemy. Ale od czego jest starszy brat? Przekonał rodziców, że to ogromna szansa dla mnie, że to jak wygrana w totka i nie uwierzysz ZGODZILI SIĘ! Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co mam robić. Otrzeźwienie nadeszło szybko. Dałam im do podpisania zgodę i zadzwoniłam do dyrekcji, że mam ją. Miejsce miałam zapewnione. Wyjazd nastąpił już tydzień później, żebym nie miała zbytnich zaległości w szkole. Stało się! Wyrwałam się z tej dziury od tych, których tak bardzo nienawidziłam. W nowej klasie poznałam Mateusza, który też był Polakiem. Mateusz Maternak, bokser. Przyjechał do Londynu rozwijać swój talent. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Pomagał mi w odnalezieniu się w nowym środowisku. Jak się okazało musiałam wybrać jakiś sport, na którego zajęcia będę uczęszczać, gdyż była to szkoła o bardzo dobrych wynikach sportowych i zdecydowanie najlepszym w Anglii profilu sportowym. Wybrałam siatkówkę, gdyż uważałam, że w tym mogę najmniej się zbłaźnić :P. Pewnego dnia poszłam wraz z moją nową koleżanką Rosalie na obiekt sportowy. Chciała poznać jakiegoś przystojniaka, a tam było ich wielu :D. Był wolny kort tenisowy, więc poszłyśmy po rakiety i zaczęłyśmy grać. Szło mi wyjątkowo dobrze. Po pewnym czasie podszedł do nas mega przystojniak i zadał mi pytanie, czy przyszłam na jego trening. Rosalie była wściekła, że zwraca się on tylko do mnie. Próbując jakoś poskładać moją odpowiedź w całość (mój angielski nie był wtedy tak dobry) okazało się, że jest on Polakiem i ma na imię Tomek. Rosalie zmierzyła mnie wzrokiem i odeszła uznając, że nie będzie nam przeszkadzać. Tomek powiedział, żebym natychmiast przepisała się na tenis i tak zaczęły się nasze wspólne treningi.
W tym czasie moja znajomość z Mateuszem zamieniła się w przyjaźń. Był on naprawdę spoko gościem.
Spędzaliśmy razem dużo czasu, ale oczywiście przegrywałam z jego kolegami i większość dnia spędzałam na treningach, gdyż oprócz tego nie miałam nic. W tym czasie moja kariera nabierała tempa. Wygrywałam najpierw drobne zawody, później już te lepszej rangi. Po zakończeniu liceum chcę rozpocząć studia na kierunku medycznym, ale tak naprawdę postawiłam wszystko co miałam na sport, na tenis. Dzięki Tomkowi udało mi się zajść i tak bardzo daleko.To wszystko nie działo się bez powodu i teraz wiem, że muszę to wykorzystać, musimy to wykorzystać. Nie możemy pozwolić, żeby to co nas łączyło przepadło bez słowa! Mam nadzieję, że się jak najszybciej spotkamy, a wtedy dowiesz się wszystkiego jeszcze dokładniej.
Karolina
Do listu było dołączone zdjęcie z wybiegu z dopiskiem: W wolnych chwilach szpanuje na wybiegu.
Karolina nic się nie zmieniła. Nadal była moją przyjaciółką.
***************************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz