poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 5.

-Kto to?
-Wojtek nie krusz mi tu...-powiedziałam spychając go z mojego łóżka. Przyklejałam zdjęcie Karoliny obok biletu z meczu Legii.
-Ja śpię na podłodze, to ty będziesz spać na okruszkach-powiedział mściwie-kto to jest?
-Karolina...

  Otworzył szerzej oczy, potrząsając głową.
-Coś jeszcze mi powiesz o niej?
   Przyjrzałam mu się nie ufnie.
-Moja przyjaciółka.
-Poznasz mnie z nią?-zapytał siadając wygodniej i uśmiechając się do mnie przymilnie.
-Nie-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pójdziesz do piekła...
-A ty razem ze mną. Nie zapomnij wziąć ze sobą olejku do opalania-dodałam ze śmiechem.

*******************************************************************

-Magda, to bardzo ważne-powiedział Klopp, pochylając się nade mną.
-Tak, wiem...
-Ledwo się zgodzili, żebyś... Nie zawal...
-Spokojnie, da radę-powiedział Lewy, stając za mną.
  Nadszedł dzień testu. Wojtek był skoncentrowany. Siedział na ławce w szatni z słuchawkami na uszach.
-Daj nam chwilkę-powiedział Robert do trenera, który rzucał niespokojne spojrzenia w moją stronę-tylko chwilkę...
-Ok...-Kplopp zwrócił się w stronę bramkarza-Wojtek...
-Hmm?-Szczęsny był blady, a może tylko mi się wydawało.
-Chodź ...-Klopp położył mu rękę na ramieniu-przedstawię cię...-i razem z nim wyszedł z szatni.
  Spojrzałam w niebieskie oczy Roberta.
-Skup się-powiedział kładąc mi ręce na ramionach-oddychaj, graj i...
-Mogę zwymiotować?-zapytałam słabo. Uśmiechną się.
-...i bądź sobą... no idziemy...
  Przeszliśmy szerokim korytarzem. Było zimno. Chmury wisiały nisko nad boiskiem jakby zastanawiając się czy spuścić deszcz.
-Robert...-złapałam go za rękaw i wciągnęłam z powrotem do korytarza. Zaskoczony cofną się-tam są ludzie...
-Madziu...-uśmiechną się-a czego się spodziewałaś?
-Ale... oprócz ty którzy mają mnie.. testować, tam są gapie... ja nie dam rady...
-Oj tam, oj tam-powiedział i wypchnął mnie na trawę. Rozległy się oklaski. Cała drużyna BVB siedziała na trybunach.
-SKOP IM TYŁKI-krzyknął Gotze.
   Wojtek stał już na bramce. Miał zaciętą minę. Robert szedł za mną, też uczestniczył w testach.
    Na wcześniej przygotowanych krzesłach siedziały trzy osoby. Mężczyzna o siwych włosach i okularach w czarnych oprawkach, młoda kobieta ubrana w granatowy kostium z podkładką do pisania i mężczyzna, z łysiną na czubku głowy. Spojrzałam na niego i przeszły mnie ciarki.
   Podszedł do mnie sędzia.
-Zaczynaj.
 

*****************************************************************

  Ledwo doszłam do szatni. Za mną słyszałam okrzyki całej drużyny. Dzwonki telefonów i nerwowe potakiwania.
-Poradziła sobie, tak, tak, dobrze powiem, dobrze...
-Moja mała kochana...-mruczał Reus czochrając mi włosy.
  Rozpromieniony Klopp przygładził mi je z powrotem i podał mi butelkę wody.
-Pójdę do łazienki-powiedziałam nie wiadomo do kogo i minęłam radosny tłum.
  Szczelnie zamknęłam drzwi i spojrzałam w lustro. Włosy miałam w nieładzie i nadal byłam blada. Puściłam wodę i weszłam do jednej z kabin. Uklękłam na zimnych płytkach. Tak bardzo nie chciałam tego robić, ale stres robił swoje. Zmusiłam się do wymiotów, myśląc przy tym jak bardzo się za to nienawidzę.
   Usłyszałam, że ktoś wszedł do łazienki. Niedobrze.
-Wszystko w porządku?-Robert. Bardzo niedobrze.
-Taak-powiedziałam skupując wodę-świetnie. Daj mi chwilkę.

********************************************************************

  Kiedy wyszłam z łazienki otoczono mnie ze wszystkich stron. Piłkarze trzymali już w rękach butelki z piwem, które przygotowali na imprezę. Klopp wachlował się z uśmiechem swoją czapką. Ludzie, których nie znałam podchodzili i klepali mnie po ramionach mrucząc szybkie gratulacje.
-Gdzie Wojtek?-zapytałam, starając się prze krzyczeć ogólny harmider.
-Gdzieś tam...-krzyknął młody mężczyzna, ciągnąc swoją rozchichotaną dziewczynę w stronę łazienki.
  Ruszyłam w stronę boiska. Padał deszcz. Leniwe, duże krople miarowo uderzały w krzesełka na trybunach. Wojtek siedział pod bramką z piłką w ręce. Był odwrócony do mnie tyłem.
  Minęłam trzy miejsca, na których w czasie testów siedzieli egzaminatorzy i chlapiąc wodą truchcikiem podbiegłam do bramki.
-Co jest?-zapytałam siadając obok Szczęsnego, który nawet nie podniósł głowy.
-Zbłaźniłem się...-powiedział cicho w stronę swoich butów.
-Czy wszyscy bramkarze muszą mieć przeze mnie kompleksy?-zapytałam z uśmiechem. Zbliżyłam się do niego i objęłam go ramieniem.
-Ale to słodkie-powiedział i uśmiechnął się do mnie-za słodkie-dodał i pchnął mnie w kałużę.

-NIENAWIDZĘ CIĘ, SZCZĘSNY!-krzyknęłam, a mój głos podniósł się po całym stadionie łącząc się z jego śmiechem i miarowym odgłosem deszczu.

*********************************************************************

-Madzia!-odwróciłam się zaskoczona. Szłam w strone samochodu razem z Robertem i Wojtkiem. Błaszczykowski wybiegł za nami.
  Spojrzałam na Lewego, który tylko podniósł jedną brew do góry.
-Madzia-Kuba stał już przy mnie i objął mnie ramieniem.
-Spieszymy się-powiedział wkurzony Wojtek, który już planował obejrzeć powtórki "Przyjaciół" i jeść chipsy przez cały wieczór.
-O co chodzi?-zapytałam wpatrując się w niebieskie oczy Błaszcykowskiego. Odciągnął mnie na kilka kroków i nachylił się do mnie poufale.
-Postanowiłem jakoś uczcić to, że tak dobrze ci poszło...
-Nie mamy jeszcze wyników-powtórzyłam setny raz-jeszcze nic nie wiadomo...
-...i zabrać cię na kolację-dodał z uśmiechem.
  Wywinęłam się spod jego ramienia.
-Dziękuję, ale raczej nie skorzystam...-rzuciłam podchodząc do samochodu. Kiedy już miałam otwierać drzwi powiedział:
-Chciałem cię przeprość...
-Za co?-odwróciłam się gwałtownie.

-Za to, że nie byłem dla ciebie miły i jako jedyny...-spojrzał mi w oczy-cię nie doceniłem...
-Może sobie od razu wynajmiecie jakiś pokoik?-zapytał Wojtek odsuwając szybę.
-Dobra, niech będzie-rzuciłam w stronę Kuby i wsiadłam do samochodu.
-Podjadę do ciebie-usłyszałam jeszcze jego głos-o ósmej...


*****************************************************************

-Może być?-zapytałam wychodząc z łazienki i obracając się  dokoła, żeby za prezentować strój.

-Nigdzie tak nie pójdziesz-powiedział Wojtek składając gazetę i wstając.
-Jesteś za młoda, żeby tak świecić ciałem-dodał Robert.
-Będzie ci zimno...
-...przecież nie musisz się ładnie ubierać, bo to nie randka...
-...bo on ma żonę...
-...przebierz to...
-...Natychmiast...-zakończył Wojtek, podszedł do szafy i zaczął wyciągać ubrania, które jego zdaniem były odpowiednie. Robert podszedł mu pomóc.

-W tym będzie ci ładnie-powiedział Szczęsny podchodząc i mierząc na mnie bluzkę.
-Idę tak ubrana!-powiedziałam stanowczo.
-Zapomnij-Lewy podszedł do mnie ze spodniami w kwiatki-albo to albo nigdzie nie idziesz...
-Nigdzie nie idę?-zapytałam ze śmiechem-no to patrz!-odwróciłam się i trzasnęłam drzwiami.

********************************************************************

 -Podoba ci się?-zapytał Kuba odsuwając mi krzesło rozglądając się po lokalu.
-Przytulnie-powiedziałam z uśmiechem.

-Mogę za proponować ci coś do picia? Mają tutaj świetne koktajle...
-Z przyjemnością spróbuję.
-Poczekaj, pójdę złożyć zamówienie-rzucił w moją stronę i podszedł do barmana. Nie usłyszałam jak po zamówinieniu dodaje, że dla mnie z podówją wkładką.

****************************************************************

  Prawda jest taka, że wypiłam 3 szklanki pysznego "koktajlu" i poczułam, że coś jest nie tak. Kuba siedział na przeciw mnie i z uśmiechem popijał swój sok.
-Coś nie tak?-zapytał
-Czy w tym jest a-a-alkohol?-czknęłam.
-Znikoma ilość...-spojrzał na zegarek-bardzo cię przepraszam, ale muszę już lecieć, zapomniałem, ze Agata prosiła...
-Kto?-zapytałam nie przytomnie.
-Moja żona... do zobaczenia jutro-cmoknął mnie w policzek-spokojnie zapłaciłem za ciebie-dodał i szybko wyszedł z lokalu. Położyłam głowę na blacie stolika i zastanawiałam się kiedy sala przestanie wirować.

***********************************************************************

-Proszę pani-ktoś szturchnął mnie w ramię.
-Sooo?-mruknęłam niewyraźnie. Światła nad stolikami były przygaszone. Kilka osób siedziało przy barze.
-Wszystko w porządku?-zapytała kobieta stojąca nade mną z szmatką w kratkę.
-Taaa-roześmiałam się. Kobieta wzięła jedną ze szklanek ustawionych  przede mną.
-To twoje?-zapytała widząc, że nie jestem jeszcze pełnoletnia.
-Moje, a soo?
-Jesteś pijana.
-Ależ skąd!-wstałam zataczając się nieprzytomnie. Złapałam swoją torebkę i zaplątałam się próbując ją założyć na szyję. Kobieta matczynym gestem wyjęła mi ją z rąk i pomogła mi ją okiełznać.

************************************************************************

  Na dworze było zimno. Październikowa noc spędzona na ulicy bez samochodu z ogrzewaniem, w krótkiej sukience i podpita-to nie było to czego się spodziewałam po tym wieczorze.
-Roobert hahahahaha-zaczęłam kiedy oparłwszy się o drzewo poradziłam sobie z wyciągnięciem telefonu i naciśnięciem szybkiego wybierania, które w  tym wypadku nie było szybkie.
-Magda?-Robert był zbity z tropu-wszystko ok?
-Taaak jeest trochę zimno-czknęłam-ale hahahaha coss mi się tutaj-mówiłam machając butem do którego przyczepiła się jednorazówka-hahahahahhaha weź się hahahahahaa lol ale to jesttt... Robeeercik?

-Piłaś?
-Hahahahaha nie wiem jejuuu łeee co ja się tutaj wybałam nooo hahahhaaha...
-Gdzie jesteś?
-Uhhh, nieee wiem. Hahahaha ale śmieszne psy, hahahaha na smyczy trzy psy hahahahahahaahahaha...
-Magda?-Rober się zdenerwował-gdzie jesteś?
-Przepraszam panią?-spojrzałam w górę, nademną stało dwóch policjantów z latarkami. Próbowałam wstać z ziemi, ale przewróciłam się na drugą stronę i wybuchnęłam śmiechem.
-Magda?-głos w słuchawce był coraz bardziej natarczywy.
-Robercik, bo dwóch POLICAJ się do mnie dochrzaniło....
-Pojedzie pani z nami-powiedział policjant, poprawiając czapkę i pomagając mi wstać.
-Never, ever mój drogi-powiedziałam starając się oczepać sukienkę-Juhuuuu ucieknę wam-krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
  W butach na koturnie, będąc pijana.
  Zrobiłam dwa chwiejne kroki i złapałam za rękę policjanta, który prawie w ogóle nie ruszył się z miejsca.
-Hahahahahahaha masz mnie!-przytuliłam się do niego.

 Drugi policjant chwycił telefon, który rzuciłam na ziemię i rozmawiał już z Robertem.
-Bierzemy ją-powiedział kiedy skończył-mam adres.
-Oł, panowie nie tak ostro-krzyknęłam ze śmiechem kiedy wepchnęli mnie na tylne siedzenie.

***************************************************************************

-Po włączeniu po raz 10 koguta, usnęła-mówił policjant do Roberta. Wojtek wraz z drugim policjantem próbowali mnie wyciągnąć z samochodu.
-Niee...-ziewnęłam-ja ich lubię-powiedziałam-Wojteeek zostaw moją noooge hahahahahaaha...
  Robert podszedł do mnie.
-Wyłaź-rzucił tylko.
-Łeeee jaa tu chce zosta...
-WYŁAŹ!
  Wygramoliłam się jakoś za zewnątrz. Lewy wziął mnie na ręce. Objęłam go wokół szyi.
-Adijos!-rzuciłam w stronę uśmiechniętych policjantów i Wojtka, który chciał dowiedzieć się od nich co się stało.

  Kiedy byliśmy już na drugim piętrze powiedziałam:
-Robert, wieszzz cooo?
-Nie wiem-był zły.
-Robert, kocham cię-objęłam go mocniej. Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy. Był zaskoczony.
-Hahahahha ale masz minę- powiedziałam- juuu Wojtek!-krzyknęłam patrząc w dół gdzie roześmiany Szczęsny  powoli nas doganiał.
-Ale jesteś szują-rzucił tylko i nas wyminął.

**********************************************************************

  Wojtek poszedł do sklepu kupić dla mnie aspirynę, na zlecenie Roberta.
  Siedziałam w sypialni na łóżku.Chciało mi się płakać. Byłam taka żałosna. Wstałam (czytaj:stoczyłam się) z łóżka i pokonałam korytarz. Weszłam do kuchni.
-Przepraszaaam-załkałam i podeszłam do zdezorientowanego Roberta. Objął mnie automatycznie a ja wtuliałm się w jego podkoszulek.
-Przed chwilą śmiałaś się, że jesteś Shakirą i śpiewałaś "Waka, waka"...

-Nie jeeestem Shakirą..-powiedziałam stumionyim głosem.
-I dlatego płaczesz?-zapytał. Podniosłam głowę i otarłam łzy.-Chodź...-powiedział i podniósł mnie z łatwością, sadowiąc na szafce. Postawił garnek z wczorajsza zupą na kuchence.
-Robert...?
  Odwrócił się w moją stronę. Złapałam go za rękę. Powoli podszedł do mnie przytutulił się. Spojrzałam mu w oczy. Nasze twarze zbliżyły się do siebie. Moje usta delikatnie musnęły jego. Po chwili całowaliśmy się zapamiętale. Obejmowałam go nogami. Podniósł mnie i przycisnął do ściany. Mierzwiłam jego włosy. Oddychaliśmy szybko.

-Coś się przypala....-zaczął Wojtek wchodząc do kuchni-Oj, przepraszam...- szybko się wycofał.
  Spojrzałam na Roberta.
-Pójdę...-rozejrzałam się nie przytomnie-ee... tam!-wskazałam jedyne drzwi w kuchni prowadzące na korytarz.
-Zupa...-rzucił patrząc w stronę kuchenki.
-Możesz mnie puścić?-zapytałam. Ciągle wisiałam w powietrzu, będą w jego objęciach.
-Och, taak jasne-postawił mnie na podłodze.  Zachwiałam się lekko i postąpiłam krok na przód. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Nasze usta się spotkały po raz kolejny.

-Kupiłem aspirynę, ale tej zielonej nie by...-Wojtek znów wszedł do kuchni-myślałem, że już skończyliście.
-Spieprzaj Szczęsny-rzuciłam, mijając go.

-Nie bądź już taka mądra-pouczył mnie-dalej się chwieje-zwrócił się w stronę Roberta, który kciukiem ocierał usta-Stary co ty wyprawiasz?- Wojtek podszedł do niego i lekko potrząsną go za ramiona.
  Robert stał nie przytomnie uśmiechając się.
-Człowieku zupa ci się przypala-Wojtek wyłączył panik-masz narzeczoną...
-Co ma zupa do narzeczonej?
-Ty się zakochałeś? Nie, to nie możliwe... Robert powiedz, że nie...-Wojtek podszedł do niego i spojrzał mu w oczy-nieee, tyko nie to!
-Oj tam, oj tam...chcesz kanapki? Bo zupy nie będzie...
-Bo się macałeś z Magdą... możesz przestać się uśmiechać?
-Nie mogę-powiedział Lewy z uśmiechem.


***********************************************************************

  Cały dzień spędziłam w łóżku.
-Cześć kochanie!-krzyknął rano Wojtek, odsuwając rolety i wpuszczając do pokoju pomnienie słońca.

-WOJTEK KURWA-mruknęłam w poduszkę-Robert... Weź go...

  Robert zasunął rolety z powrotem i wypchnął Szczęsnego z pokoju.
-Madzia...?-podszedł do łóżka. Był już ubrany a ręce trzymał w kieszeniach.
-Hmmm?
-Pamiętasz co się wczoraj stało?-zapytał i przegryzł wargę.
-No co się sta... oj-usiadłam szybko na łóżku i zaraz tego pożałowałam.Potarłam twarz rękami i spojrzałam na zegarek żeby  tylko zająć czymś ręce. Nie patrzyłam na niego. Nie pamiętałam wszystkiego, ale to co pamiętałam było na tyle ośmieszając , że wolałam o tym nie myśleć.
-Możemy do tej rozmowy wrócić?-zapytałam cicho. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i nie mogłam się skupić.
  Kiwnął głową i odwrócił się do wyjścia. Przy drzwiach przystanął.
-Jak to było z tym alkoholem?
-Kuba... to jego wina...
-Tak myślałem-spojrzał na mnie po raz ostatni i wyszedł.
-Ja pierdole-mruknęłam i rzuciłam się w pościel.

***********************************************************************

-CO ZROBIŁAŚ?

-Karolina, to było tylko raz, no może dwa...-tłumaczyłam siedząc na ławce w parku następnego dnia. Zadzwoniłam do najlepszej przyjaciółki, bo z Robertem nie mogłam spokojnie porozmawiać.
-ON MA NARZECZONĄ...
-...i jest niesamowicie zabawny i inteligentny...
-...no i przystojny, a bogaty tak, że...
-....hoho-wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Co zamierzasz z tym zrobić-Karolina jak zwykle myślała za mnie.
-Nie wiem-opowiedziałam zgodnie z prawdą. W słuchawce zaległa cisza. Po chwili usłyszałam jak ktoś ją woła  a ona szybko coś  odpowiada po angielsku.

-Muszę kończyć-powiedziała.
-Wszystko ok?-zapytałam
-Jasne, tylko Tomek...
-...to ciacho...
-..mnie woła-Karolina wybuchnęła śmiechem- trzymaj się.
-Ty też łajzo...
-Magda?
-Hmm?
-Kiedy tu przyjedziesz?-głos Karoliny był naglący.
-Może jak będę odwiedzać Wojtka...
-Czekam-rzuciła i się rozłączyła.


**********************************************************************

  Wojtek musiał wyjechać, bo Arsenal musiał przygotować się do jakiegoś ważnego meczu.

Ja czekałam na wyniki testów. Jeżeli były by pozytywne to mogłabym grać z chłopakami w pierwszym składzie. Robert  miał dużo pracy, bo Klopp naciskał żeby bardziej przyłożył się do treningów.
   Kilka dni po teście i naszym pocałunku wrócił do domu wcześniej. Siedziałam w kuchni z laptopem i ciepłą herbatą.
   Lewy powoli usiadł na przeciw mnie. Zamknęłam laptop i spojrzałam mu w oczy.
-Porozmawiasz ze mną?-zapytał.

-Tak-gardło miałam ściśnięte. Podejrzewałam co mi powie."Było miło, ale ja już mam dziewczynę".
  Zamiast tego westchnął i nachylił się przez stół, ściskając moją rękę przyłożył ją do ust.
   Po chwili ciszy westchął.
-Magda ja...-zaczął, ale przerwał mu dzwonek telefonu. Zawiesił głowę i wybuchnął śmiechem-nie ma to jak wyczucie czasu...
  Wyszedł na korytarz i słyszałam jak umawia się z Reusem, że spotkają się za kilka minut.
   Kiedy wrócił stałam obok kuchenki i nastawiałam wodę na drugą herbatę. Nic nie mówiąc podszedł do mnie i odwrócił ku sobie. Odgarnął brązowy kosmyk z mojego policzka i czule pocałował w usta.

   Słysząc zamykane drzwi wejściowe nadal rozkoszowałam się pocałunkiem.
   Telefon znowu się rozdzwonił. Podejrzewałam że to Reus.
-Tak, słucham?-zapytałam z uśmiechem. W słuchawce zaległa cisza.
-Jest tam kto?-powtórzyłam
-Jest Robert?-to była Anka. Zamarłam przy telefonie.
-Wyszedł...
-Niech do mnie oddzwoni-rzuciła. Wyczułam, że jest wściekła. Zanim zdążyłam odpowiedzieć,rozłączyła się.
-Oczywiście Aniu-powiedziałam wpatrując się w słuchawkę-przekażę.

*********************************************************************

  Słyszałam jak się kłócą. Trwało to bardzo długo. Robert zwykle spokojny był wyprowadzony z równowagi i kiedy wreszcie Anka się rozłączyła wziął kurtkę i  wyszedł pobiegać, żeby się odstresować.

  Było mi głupio. Żałowałam, że pozwoliłam by to zaszło tak daleko.
  Włączyłam muzykę i założyłam słuchawki na uszy. Nie zauważyłam kiedy wrócił. Podszedł do mnie i wyciągnął mi wytczkę z laptopa.
-Ma tu przyjechać-powiedział i usiadł obok mnie. Wpatrywałam się w niego natarczywie-przyjedzie tutaj do Niemiec... Nie wiem co mam jej powiedzieć...
-Ona nie wiedziała, że mieszkaliśmy razem?-zapytałam ostrożnie.
  Jego spojrzenie mówiło wszystko.
-Ok.. spokojnie... powiemy, że ty mieszkałeś w swoim domu,a mnie wynajmujesz to mieszanie i od czasu do czasu wpadasz żeby sprawdzić czy sobie radzę i urzymuję je w porządku... Jakby się czepiała to przeprwadzę się do obiektów i po problemie...
  Po chwili ciszy powiedział:
-Magda.. ona tu będzie jutro...
  Westchnęłam.
-Walizki...
-Co?
-Walizki!-powiedziałam-pakuj się... wracasz do domu...
   Kiedy nie ruszył się z miejsca podeszłam do niego.
-Ja wiem...-powiedziałam-wiedziałam od początku... Ty nie jesteś mój... Pakuj się...
-Magda to nie tak...
-Masz!
  Wziął ode mnie walizkę i po chwili zaczął chaotycznie wrzucać tam swoje rzeczy.

************************************************************************

   To był najgorszy tydzień w Niemczech. Robert w ogóle ze mną nie rozmawiał. Anka przychodziła na wszystkie treningi i wszędzie gdzie mogła okazywała swoje uczucia do niego. Była mi przykro, ale milczałam. Zaciskałam zęby i udwałam, że nie widzę.

  Po jednym treningu zostałam sama w szatni. Zawsze kiedy mam problem wszystko idzie mi powoli. Zanim się pozbierałam, wszyscy już wyszli.
-Tu jesteś...
  Odwróciłam się. W drzwiach stał Robert.
-Nie mamy dużo czasu-rzucił i szybko podszedł do mnie- moja mama chce żebyś pojechała ze mną w ten weekend do Polski...
-Po co?-odsunęłam się od niego, pod pretekstem poprawienia mojego podkoszulka na wieszaku. Zauważył to i lekko się skrzywił.
-Chce cię poznać.
-To miłe-nie wiedziałam co mogę jeszcze powiedzieć.
-Zgadzasz się?
-Tak-złapałam swoją torbę i odwróciłam się w stronę wyjścia. Zanim się zorientowałam złapał mnie za rękę i  przyciągnął do siebie.
-Nie bądź dla mnie taka-był za blisko, stanowczo za blisko.
-Jaka?-zapytałam, tonąc w jego niebieskich oczach.
  Zbliżył się jeszcze trochę...
-O.. widzę, że przeszkadzam-w drzwiach pojawił się Błaszczykowski. Odskoczyłam od Lewego i wyszłam z szatni, wymijając szyderczo uśmiechniętego Kubę.


*********************************************************************

  Nie chciałam wracać do Polski. Zbyt dużo wspomnień. Ale Robert się uparł.
  Mama Lewego z miejsca mnie polubiła. Chciała mi zastąpić brak mojej mamy i była bardzo troskliwa. Razem z Mileną, starszą siostrą Roberta przygotowałam stół a Anka doprawiła wszystko według swojego smaku.

-Madziu?-zapytałam pani Lewandowska-pójdziesz po dżem?
-Jasne-odopwiedziałam. Milena pokazała mi drzwi które prowadziły do małej ciemnej piwniczki.
  Kiedy trzymałam już słoik, usłyszałam za sobą szyderczy głos.
-Myślisz, że go poderwiesz?
  Na ostatnim schodku stała Anka.
-Słucham?-zapytałam

-Jesteś tylko głupią sierotą... On mnie kocha a ty jesteś tylko zabawką, którą zaraz się znudzi...
-Kochanie, masz ten dżem?-pani Lewandowska pojawiła się na schodach. Anka szybko zrozumiała,że musiała słyszeć, co mówiła.
  Wyminęłam ją i podałam słoik gospodyni.
-Może być truskawkowy?
-Wspaniale...

*********************************************************************

  Musiałam wracać do Niemiec, bo przyszły wyniki mojego testu.
-No otwórz tą kopertę...-poganiał mnie Gotze, kiedy otoczyli mnie kółkiem w jadalni.
  Szybko rozerwałam papier i przeleciałam wzrokiem po tekście...
  Przegryzałam wargę i przeklęłam. Opuściłam głowę, moja mina nie wróżyła niczego dobrego.
-Niee tylko niee to-powiedział Piszczek patrząc na mnie w przerażeniem.
-Co tam jest napisane? -nie cierpliwił się trener.
  Podniosłam głowę i ogarnęłam spojrzeniem wszystkich. Podniosłam list na wysokość oczów.
-UDAŁO SIĘ!!-krzyknęłam i wybuchnęłam śmiechem.

  W powietrze uniósł się triumfalny ryk radości.

*******************************************************************

   Moja kariera nabrała tępa, ale...


O TYM W KOLEJNYM ROZDZIALE :) DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE MIŁE SŁOWA, BO TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE DO PISANIA <33  DO NAPISANIA :*

4 komentarze:

  1. "Co tam jest napisane?" błąd językowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poprawiłam :) dziękuję za poprawkę :) wiem, że w tekście jest więcje błędów,ale nie jestem w stanie dokładnie wszystkiego przejrzeć :)

      Usuń
  2. wooow ale się dzieje ;))

    OdpowiedzUsuń