piątek, 24 maja 2013

Rozdział 12.


-Siema, co robisz?-zapytał Janek, wchodząc przez uchylone drzwi do mojego mieszkania.
  Był trochę zziajany, a na ramieniu miał sportową torbę.
  Wskazałam mu miejsce na podłodze obok siebie.
-Maluję...-mruknęłam.

-Cóż za skupienie-parsknął śmiechem i ciężko opadł obok mnie,zachaczając o najbliższe pudło, które rano przetransportowano z mieszkania Wojtka. Coś niebezpiecznie zagrzechotało. Janek z przerażeniem wpatrywał się w karton, lecz widząc brak reakcji z mojej strony, przyblizył się trochę i spojrzał na moje dzieło.
-Czerwone-powiedział, unosząc brwi do góry-dlaczego akurat czerwone?
-Bo gram w Arsenalu?-zapytałam, z miną pt:"Człowieku, ogarnij się"-wszystkie dziesięć-dodałam radośnie.
  Właśnie skończyłam malować paznokcie. To był nielada wyczyn w moim wykonaniu. Przeważnie zapominałam o tym, że lakier powinnien wyschnął i już po 5 minutach wszystkie były zarysowane.
-Czy jesteś pewna, że to dobry pomysł?-zapytał ostrożnie Janek-ostatnio...
  Ostatnio kiedy popsuł mi się jeden z paznokci zaczęłam krzyczeć i przeklinać.
  No co? Przecież każdy ma jakieś fobie, prawda? Prawda.
-Spokojnie-mruknęłam, zakręcając buteleczkę i przyglądając się Jankowi z uśmiechem.
  W tym momencie drzwi do mieszkania znów się otworzyły. Na progu stał Wojtek z małą torebką z cukierni.
  Przynosisz jedzenie, jesteś fajny.
-Mam ciasteczka-powiedział.

  YEEEES.
  Ominął kartony i usiadł po mojej drugiej stronie.

-Dla mnie truskawkowe-upomniał się Janek sięgając ręką w stronę brata.
-Czekaj, ja chcę śmietankowe-powiedziałam, wyrywając torebeczkę z rąk Wojtka i odchylając się do tyłu-mam-uśmiechnęłam się promiennie, wyciągając je. Ciasteczko wyglądało smakowicie.
-Fajne paznokcie-zauważył Wojtek, biorąc odemnie torebkę.
  Zapomniałam. Znowu.
-Kurwa!-spojrzałam na rozmazany lakier. Janek wybuchnął zduszonym śmiechem.
-Po co ci ta torba?-zapytał z pełną buzią Wojtek brata.
  Janek złapał sprotową torbę stojącą na podłodze i przyciągnął do siebie.
-Patrzcie-powiedział z dumą, wyciągając niebiesko-zielony podkoszulek. Na plecach był nr. 4 i jego nazwisko.

-Przyjęli cię?-zapytał Wojtek, wypluwając przy tym trochę ciastka na podłogę.
-Czy możesz mi tu nie brudzić?-zapytałam, spoglądając groźnie w jego stronę.
  Uśmiechnąłsię słodko i zgarnął okruszki pod dywan.
  Pokręciłam głową i z westchnieniem wzięłam wodę z rąk Janka.
-Przyjęli, tylko... nie mam gdzie mieszkać-powiedział Janek.
-To przykre-Wojtek wziął odemnie butelkę i pociągnął łyk-no co?-zapytał, patrząc na nas.
  Ja i Janek siedzieliśmy nieruchomo i wpatrywaliśmy się w niego z oczekiwaniem.
-To ten moment kiedy mówisz: Janku bracie, możesz mieszkać u mnie-podpowiedziałam, teatralnym szeptem.
  Wojtek uśmiechnął się sztucznie.
-Janku. bracie-zaczął przedrzeźniając mnie-możesz mieszkać u mnie.
-Dzięki, stary-Janek uśmiechnął się do mnie.
-Ale masz numer-powiedział Wojtek wstając i podnosząc koszulkę do światła.
-Cztery-powiedziałam-rzeczywiście dziwny-dodałam, zaskoczona tym faktem.
-A ty który masz, cwaniaro?-zapytał Janek, wyrywając koszulkę z rąk Wojtka i przyciskając do siebie jak dziecko.
-9-powiedziałam z uśmiechem.
-Jak pewnien napastnik w Niemczech-dodał Wojtek, czochrając mi włosy-masz tu kilka funtów i idź do kosmetyczki... niech zrobi ci te paznokcie...



*****************************************************************


-TO WAŻNY MECZ... SKUPCIE SIĘ TROCHĘ!-krzyczał trener w szatni.
-To się nazywa nie wywieranie presji-powiedział Ox, szturchając mnie z uśmiechem.
-Jak poszła twoja wczorajsza randka z tą tancerką?-zapytałam półgłosem, chowając się za szafką, żeby Wenger mnie nie zobaczył.
  Ninja.
-Szkoda gadać-Ox zmarkotniał.
-Nie przeleciałeś jej?-wybuchnęłam śmiechem.
  Spojrzałam w jego smutne oczy i zaczęłam śmieć się głośniej.

-Nie przeszkadzam?-nagle nademną pojawił się Wenger z wściekłął miną.
  Chłopaki czepali się ze śmiechu, widząc moją zaskoczoną minę.
-Nie, oczywiście, że nie-powiedziałam, prostując się dumnie.
-No to... DO ROBOTY!-wrzasnął, a mnie owiał jego nie świeży oddech.
  Pasta do zębów nie kosztuje majątku. Serio.

  Poprawiłam koszulkę i dokończyłam wiązanie korków. Trener poszedł wrzeszczeć na Giroud.


Złapałm lusterko i przyjrzałam się sobie.

-No, piękności-powiedział Wojtek, wyrywając mi je z ręki-mam dla ciebie prezent.

  O, Szczęsny ma prezent. Taa jasne.
-Dla mnie?-zapytałam podejrzliwie.
-Nie, dla mnie-mruknął zniecierpliwiony.
-Jaki?
-Wyjdź na korytarz-powiedział Wojtek.

  Chłopaki przypatrywali się nam z uwagą.
-Po co?-zapytałam, podpierając się rękami pod boki.
-No idź już...-powiedział i pchnął mnie lekko w stronę drzwi.
-Jeżeli mnie wrabiasz...-powiedziałam grożąc mu palcem-to pożałujesz...
-Już się boję-powiedział robiąc głupią minę.

  Wyszłam na korytarz i już po chwili tonęłam w silnych ramionach Roberta.

-Cześć-mruknął całując mnie delikatnie.
-Co ty tu robisz?-zapytałam przytulając się do niego.
-Przecież ten mecz jest dla ciebie ważny-powiedział-a ty jesteś ważna dla mnie.
  Złapał mnie w tali i z łatwością podniósł. Oparł mnie o szarą ścianę korytarza, a ja objęłam go nogami w pasie. Całowaliśmy się, Lewy wsunął ręcę pod moją koszulkę, a ja obejmowałam jego szyję, a drugą ręką bawiłam się jego włosami.

-Pozycja 19-usłyszałam głos Ox-są w ubraniach, ale już niedługo... Robi się gorąco...

-Ej, poczekajcie chwilkę... Lecę po popcon-krzyknął Giroud ze śmiechem.

-Magda, a pokażecie pozycję 69?-zapytał Podolski, a chłopaki zareagowali śmiechem i gwizdami.
  Oderwałam się od Roberta i spojrzałam na piłkarzy, którzy wyszli z szatni i nas obserwowali. Pokazałam im fucka i z uśmiechem wróciłam do ust Lewego.
-A żebyście widzieli co oni robią jak są sami-usłyszałam Wojtka.
-Dobrze, że się wyprowadziłam-szepnęłam do Roberta, patrząc w ślad za oddchodzącymi chłopakami.
-Ja też się cieszę-odpowiedział i oblizał wargi-idź już-dodał, stawiając mnie na ziemi.
  Odeszłam kilka kroków i cofnęłam się szybko, wpadając w jego ramiona i całując go mocno.

  Z uśmiechem odwróciłam się i pobiegłam korytazem za chłopakami.

***************************************************************

  Kiedy doszłam do piłkarzy, każdy stał już obok szczęśliwego dziecka, które miało przyjemność wyjść na murawę, za rękę ze swoim ulubionym sportowcem.

  Ewentualnie ulubionym sportowcem taty. No, albo mamy.
-Twoja księżniczka już zaczęłam płakać-powiedział Wojtek. Kucał i pocieszał małą dziewczynkę. W sumie wyglądał z nią słodko.
  Hm, hm Karolina, słyszysz? Do twarzy mu.
  Szczęsny wziął ją na ręce i podszedł do mnie.

-Cześć-powiedziałam z uśmiechem, patrząc w zapłakane oczy dziewczynki-jak masz na imię?
-Oliwka-powiedziała cicho, kładąc pulchnał rączkę na ramieniu Wojtka.

-Chcesz ze mną iść na boisko?-zapytałam.
-Chcę-powiedziała i Szczęsny szybkim ruchem postawił ją na ziemi. Oliwka wybuchnęła śmiechem i podała mi rączkę.
  Obok nas ustawiali się już piłkarze Barcelony.

Kiedy spojrzałam w tamtą stronę, dostrzegłam Marc Bartra, który uśmiechnął się do mnie ciepło.

 Odwzajemniłam uśmiech i z Oliwką przy boku ruszyłam w stronę oświetlonego boiska.

********************************************************************

 Świadomość, że Robert jest tak blisko była cudowna. Już w 7. minucie przedarłam się przez obronę i w sytuacji sam na sam z bramkarzem poradziłam sobie koncertowo.

  Po zdobyciu tego gola jako pierwszy przygiegł do mnie Giroud i razem zatańczyluiśmy dziki taniec radości.

  Gra stała się nerwowa, ale kibice głośno nas wspierali i prosili o kolejnego gola.
  Pod koniec pierwszej połowy w doliczonym czasie strzelił Podolski, zdobywając gola "do szatni".
  Powoli schodziłam z boiska.
-Hej, zaczekaj!-usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Marca biegnącego w moją stronę.
  Poczekałam, aż mnie dogoni i ruszyłam w stronę korytarza, zerkając na niego ciekawie.

-Dobrze grasz-powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję-mruknęłam, omijając sędziego-ty też niczego sobie-dodałam niezręcznie.

-Nie chcę, żebyś zrozumiała mnie źle...-zaczął zatrzymując się-ale... może wybrałabyś się ze mną na kolację?-uśmiechnął się nerwowo i przeczesał włosy palcami.


  Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. Grzywka opadła mi na oczy więc szybkim ruchem odgarnęłam ją za uszy.

-To...-zaczęłam, szukając odpowiedniego słowa-to mile Marc...ale dzsiaj przyjechał mój chłopak i...
  A gdyby nie przyjechał? Hmm??

-Rozumiem-powiedział lekko zawiedziony-bawcie się dobrze-dodał uprzejmie i z nieszczęsliwym uśmiechem odszedł w stronę swoich kolegów.
  Chwilę później ktoś złapał mnie w talii.
  No ciekawe kto...
-Grasz lepiej niż zapamiętałem-mruknął mi w ucho Robert.

-Ale ciągle jestem od ciebie gorsza-odpowiedziałam wtulając się w jego bluzę.
  Pachniał tak jak zapamiętałam i był to jednen z moich ulubionych zapachów.
-Oj tam, oj tam-powiedział, czochrając mi włosy.
  Wszyscy czochrali mi włosy, a kiedy masz perfekcyjnie ułożoną grzywkę grzywkę to boli.
  NAPRAWDĘ BOLI.

-Nie dotykaj włosów-syknęłam na co wybuchnął śmiechem-dobrze mam grzywkę?-zapytałam, poprawiając ją ręką.
-Teraz lepszą-powiedział Podolski, przechodząc obok i czochrając ją od nowa.
-Lukas,tak nie można-pouczył go tatuśkowatym tonem Ox-jak ona wygląda...-przyjrzał mi się krytycznie. Zbliżył ręce do mojej głowy i zaczął mnie czochrać.
-ALEX!
-Ale wyglądasz-powiedział Wojtek podchodząc do nas i krusząc wszędzie paluszkami.
-Udławisz się-powiedziała tonem pt.:"mam nadzieję, że tak się stanie"
  Szczęsny zaczął śmiać się głośniej.

-Wojtek, Magda... NA BOISKO!-wrzasnął trener, stając przy nas.
  Szybko przygładziłam włosy.
-Dobrze mam grzywkę?-zapytałam Wngera,ale spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić-ok,już idę...


****************************************************************

  Wygraliśmy z Barcą 2-1. Szczęsnego w bramce pokonał Messi.

  Po meczu Wojtek podrzucił mnie i Roberta do mieszkania. Oczywiście nadal się ze mnie nabijał.
-Podoba ci się?-zapytapytałam, puszczając Lewego przodem. Zaświeciłam światło i rzuciłam torbę obok drzwi.

  Sporzał wokoło i uśmiechnął się z radością.
-Jest prześlicznie-powiedział i powoli do mnie podszedł. Domknął drzwi i delikatnie zbliżył się do moich ust.
Objął mnie ręką w talii a drugą rozpinał moją bluzę.
-Tu jest kuchnia-wymruczałam pomiędzy pocałunkami-salon-odbiliśmy się od drzwi i ze śmiechem wpadliśmy do sypialni.

-Widać...-powiedział Robert ściągając podkoszulek i całując mnie-że masz...-rzucił mnie na łóżko-gust...-dokończył, całując mnie mocno.

  W pokoju panował półmrok. Światło sączyło się z dużych okien wychodzących na panoramę Londynu. Leżeliśmy na dużym, brązowym łóżku z  białym baldachimem. Łóżko było stare i  czeszczało pod każdym ruchem.

  Spjrzałam na Roberta. Miał idealną kaltę. Dotknęłam jej dłonią. Spjrzalam mu w oczy. Delikatnie się uśmiechał.
-Masz bardzo ładne paznkcie-zauważył. Parsknęłam śmiechem, kołysząc się lekko w jego ramionach, na co łóżko zatrzeszczało po cichu.
-Masz bardzo ładne usta-dodał i przysunął się bliżej-mogę je pocałować?-zapytał.

-Całuj pan-powiedziałam i ze śmiechem zanużyłam się w białej pościeli.
  W tym momencie zaczął dzwonić telefon. Nie przeszkadzalibyśmy sobie,ale dzwonek był debilny i zaczął nas denerwować.
-To chyba telefon Wojtka-powiedziałam, a Robert nachylił się i strącił go z szafki. Telefon natychmiast ucichł.
-Na czym skończyliśmy?-Lewy spojrzał mi w oczy. Pocałowałam go lekko-już pamiętam...


***********************************************************************

  Obudziły mnie promienie słóńca padającego przez okna. Przęciągnęłam się leniwie i otworzyłam oczy.

-Cześć-powiedział Robert.
  Leżałam na jego klacie, opatulona w pościel.
-Cześć-odpowiedziałam. Głos miałam lekko zachrypnięty, przez krzyczenie w nocy.
  If you know what i mean.

  Lewy przyglądał mi się z lekkim uśmiechem, a jego niebieksie oczy były jasne i błyszczące.
  Oparłam się na łokciu i spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po dziesiątej. Otarłam spierzchnięte od pocałunków usta i odwróciłam się w stronę Roberta.
-Śniadanie?
-Płatki?
-Mleko?
-Teraz?
-A może...
-Za chwilkę?

  Zaczęliśmy się całować, a łóżko znów niebezpiecznie trzeszczeć.
  DRRRRRRRYYYYY. Dzwonek do drzwi.
  Oderwałam się od Roberta.
-Spodziewasz się kogoś?-zapytał.
-Nie-powiedziałam i zbliżyłam się do niego.
-MAGDA!-Szczęsny. Zaczął walić pięścią w drzwi.
  Westchnęłam.
-Pewnie przyszedł po telefon...
-Koniec leniwej niedzieli...-mruknął Robert, kładąc się na wznak.
  Owinęłam się w pościel.
-Załatwię to...-powiedziałam poprawiając grzywkę.
  Przeszłam przez korytarz i otworzyłam drzwi.
  Ręka Wojtka zawizła kilka centymetrów nad moją twarzą.
-Puk, puk-powiedział i przepchnął się obok mnie-u mnie w mieszkaniu nie paradowałaś w takim stroju...
-I bardzo dobrze-powiedział Lewy wychadząc z sypialni i obejmójąc mnie ramieniem.

 Podał przyjacielowi komórkę-sorry Szczęnsy spadłą nam na podłogę... przez przyapdek-dodał i przeczesał palcami włosy. Miał seksownie zachrypnięty głos. Miałam ochotę wypchnąć Wojtka za dzrwi i wrócić do sypialni.
  Szczęsny złapał telefon i uważnie obejrzał go ze weszystkich stron.
-Spoko...-powiedział, a komórka natychmiast zaczęła dzwonić jak szalona.
  Zdziwiony spojrzał na nas i poili przyłożył ją do ucha. Robert pocałował mnie w nagie ramię.
-Halo?-Szczęsny był lekko zirytwany-tak... ale... tak mamo... wiem, ale...-próbował się tłumaczyć-dobrze... przekażę-zakończył i spojrzał na komórkę, w której rozległo się głośne pikanie.
  Spojrzeliśmy na niego wyczekująco.
-Dzwoniła moja mama-powiedział Wojtek, zaskoczony samym tym faktem. Spojrzał jeszcze raz na telefon i zmarszczył brwii.
-No i?-zapytałam zachęcająco.
-Mówiła, że bradzo się cieszy, że jestem taki sprawny i kobiety dobrze się ze mną bawią,ale mógłbym od czasu do czasu odebrać telefon i z nią porozmawiać... A i kazala pozdrowić Janka-dodał bezbarwnie-o co jej chodzi?
  Spojrzałam na Roberta, który parsknął śmiechem.
-Szczęsny... ja jestem sprawny i kobiety dobrze się ze mną bawią-dodał przyciągając mnie do siebie.


-Wy...-Wojtkowi oczy powiększyły się ze zdziwienia-ona myśli, że to ja z Karoliną...

-Przecenia cię-wykrztusiłam ze śmiechem.


*************************************************************************
 
  Rozmawialiśmy z Robertem przy śniadaniu o mojej przyszłości. Powiedziałam mu, że chcę iść na studia prawnicze i dalej grać.

-W której klasie jesteś?-zapytał.
-W drugiej-odpowiedziałam, dosypując płatków do miseczki.
-Ale masz dopiero 16 lat..
-Poszłyśmy z Karoliną do szkoły jako 6 latki.
-Musze dzisiaj wracać-powiedział i delikatnie pocałował mnie w policzek.
-Jest dopiero październik, a okienko transferowe jest w grudniu-marudziłam. Przytulił mnie.
-Będziemy się widywać-mrukną-obiecuję..

*****************************************************************

  Robert wieczorem pojechał spowerotem do Niemiec, a ja  sama wróciłam do mieszkania. Ściągnęłam niewygodne szpilki i ruszyłam w stronę kuchni.

Otworzyłąm lodówkę i zaczęłam szukać czegoś potencjalnie jadalnego.
  Zabrzęczał dzwonek do drzwi. Zatrzasnęłam lodówkę i oparłam się o nią czołem.
  DRRRRRRRRYYY. DRRRRRRRRYYY.
  Lekko uderzyłam głową o lodówkę i wyszłam na korytarz. Za drzwiamy słychać było śmiechy i głośne rozmowy.
  Powili przekręciłam klucz i lekko uchyliłam drzwi.
-CZEŚĆ-powiedział stado chłopaków ładując się do mojego mieszkania. Cała drużyna minęła mnie w drzwiach i rozeszła się jak robactwo po wszystkich pokojach. Wyjrzałam na korytarz. Pusto. Cofnęłam się do mieszkania.
 Piłkarze częstowali się moimi kanapkami,leżeli na moim łóżku, pili piwo na moim dywanie i przeglądali szawki w mojej łazniece.

  Zamknęłam oczy i pokręciłam głową. Spojrzałam na wszystko jeszcze raz.
-CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?-krzyknęłam. Zaległa cisza. Wszyscy wyszli na korytarz i stabnęli wokół mnie w półkolu. Kilka osób jeszcze przeżuwało moje jedzenie, ze starchem mi sie przyglądając. No może prawie wszyscy.
  Wojciech Szczęsny, największa szumowina świata.

-Wojtek kurwa co to ma być?-zapytałam wskazując na ogół.
-Impreza..-odpowiedział nanoszanco.
-To był ciężki dzień...-zaczęłąm, przepychając się do drzwi i otwierając je szeroko.
-I noc...-dodał Pododlski,a pozostali wybuchnęli śmiechem.
-Jeżlei Robert jest w połowie tak dobry jak mówi moja mama-powiedział Janek, otwierając piwo-to ona rzeczywiście może być zmęczona...
  Chłopaki wyli głośno i po chwili nikt już nie zwracał na mnie uwagi. Ktoś zamknął drzwi, a po chwili w całym mieszkaniu zaczęła dudnić muzyka.
-Zabawimy się?-podniosłam głowę, w chwili gdy Marc obejmował mnie ramieniem.

-Co ty tu robisz?-zapytałam głośno, starając się przekrzyczeć muzykę.
-Chodź...-mruknął mi we włosy i pociągnął do salonu, gdzie kilka osób rozkaładało bar.
  Nalał trochę wódkli i zmieszął ją z zielonym sokiem.

-Napij się-podał mi drinka i zamieszał swoim-słyszałem, że szykuje się tu mała imprezka-dodał z uśmiechem, ciągnąc mnie w cichy kąt.
  Usiedliśmy na podłodze, a ja ze zdziwieniem przyglądałam się przystojnemu Hiszpanowi.
-Magda!!-na progu salony stanął Podolski i rozglądał się po całym pomieszczeniu. Kłęby dymy unoszącego się z fajki wodnej postawionej na środku na chwilię zasłoniły mnie i Marca.
-Muszę iść-pwowiedziałam i jednym hustem wypiłam zawartość szklanki-dzięki-oddałam ją Marcowi i wstałam, nie rozumiejąc dokładnie co się dzieje.
-Tu jesteś!-Lukas złapał mnie za rękę i przepchnął przez korytarz pełen tańczących ludzi to ciemnej sypialni.
-Lukas, co ty wypra...?-zaczęłam, lecz szybko zamknął drzwi.

-Rusz dupę-powiedział Ox. Dopiero po chwili zobaczyłam Wojtka i Girou'da stojących pod oknem.
  W pokoju było ciemno, więc przeszłam do nich powoli. Od dymu z trawki zaczęło kręcić mi się w głowie.
  Giroud wiązał balona z wodą, a Alex otwierał okno. Wojtek poszedł do łazienki i wyszedł w towarzystwie Walcott'a z jescze jednym balonem.
-Co wy chcecie zrobić?-zapytałam wesoło.
  Szczęsny wyjrzał przez okno.
-Chodź tu-rzucił ze skupieniem. Podeszłam, a Podolski wręczył mi niebieskiego balona. Wojtek miał różowego.
  Wychyliłam się i spojrzałam w dół na ruchliwą ulicę, lekko zakręciło mi się w głowie, ale świeże powietrze było otrzeźwieniem.
-Gotowi?-sapnął za mną Ox, który trzymał żółtego balona.
-Gotowi...
  PLASK. PLASK.PLASK.

  Szczybko cofnęliśmy się do mieszkania, krztusząc się ze śmiechu i słuchając krzyków Londyńczyków.
-Teraz ja-powiedział Giroud, wyrwał z rąk Walcotta czerwony balonik i przyjrzał mu się krytycznie.
-To prezerwatywa-powiedział-skąd ty masz prezerwatywy?-zapytał, śmiejąc się do Theo.
-To jej-powiedział ten lekko zmieszany- znalazłem w jej łazience.
   Wybuchnęłam śmiechem.
-No co?-zapytałam kpiąco, drink, który wypiłam niebezpiecznie bulgotał mi w pustym brzuchu i powoli odczuwałąm jego działanie.
  Wszyscy przyglądali mi się z tajemniczymi uśmieszkami i unosili brwii.
-Rzucasz?-zapytałam zniecierpliwiona.
  Giroud uraczył mnie szerokim uśmiechem, wychylił się przez okno i wymierzył.

  Przekleństwa w dole sygnalizyowały, że trafił.

***************************************************************

  Ktoś podał mi kieliszek i zaczął nalewać mi wódkę. Wstałam, lekko się zataczając.

-Och, daj to...-wybulgotałami wzięłam całą butekę, a oddałam mu kieliszek.
  Kobieta interesu.
  Pociągnęłam spory łyk i skrzywiłam się. Pokój wirował. Spojrzałam na uprzejmą osobę, która dolewała mi alkoholu. Marc.

  Co on tu robi?-pomyślałam-Nieważne.
   Zachwilałam się, a on złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
  Czy to już jest zdrada? Eee...
-Chodź-szepnął. Nie obchodziło mnie dokąd mnie ciągnie.
  Uwiesiłam się jego szyi i pozwliłam by przeniósł mnie z kuchni do sypialni. Położył mnie na łóżku i delikatni pocałował mnie w policzek.
  Chwilczke, czy ty przypadkiem nie masz chłopaka?!
  Przechyliłam delikatni głowę i pozwoliłam by nasze usta się spotkały.

  HALO! MAGDA, TU ZIEMIA. ROBERT, WE HAVE A PROBLEM.
-Przepraszam-mruknęłam, odrywając się od niego.
  Przyssawka Magda lol.
-Śpij-powiedział Marc, przyglądając mi się badawczo i odgarniając moją grzwykę.
  Drzwi do pokoju były zamknięte i odgłosy imprezy były lekko przytłumione. Nagle w ciemności rozległ się dźwięk mojego telefonu. Flo Rida, żeby wkurzyć Karolinę.
  Nie ma to jak przyjaźń.
  Usłyszałam jak Marc szuka telefonu pod łóżkiem.
-Hallo?-mruknął cicho. Chwilę milczał-już ją  daję.
  Podsunął mi słuchawkę.
-Tak? Robert to nie tak jak myślisz-powiedziałam. Zabrzmiało to mniej więcej: "Bla bla bla bla."
-Jesteś pijana-Robert był zły-kto jest z tobą?-zabrzmiało to groźnie.
  Och, Robert, lepsze pytanie to: kogo zemną  NIE ma...
-Nikt-zabolugotałam-to nic takiego...
-Zadzwonię jutro...-powiedział Lewy. Słychać było, że był zmęczony.
  Kiedy w słuchawce rozległ się sygnał, odrzuciłam ją na bok.
  Marc leżał obok mnie na łóżku i dopijał resztki z mojej butelki.
-Magda! Będziemy się zbierać...-usłyszałam głos Wojtka tuż pod drzwiami i już po chwili otworzył je na całą szerokość. Światło z korytarza podało na moje łóżko, na którym TYLKO LEŻAŁ Marc.
  Niezręczna sytuacja, prawda? Nawet bardzo.
-Ooo-Wojtek głośno wciągnął powietrze-co to ma być?

-Nic-odpowiedziałam. Stwierdziłam, że lepiej będzie gdy moje wypowiedzi będą minimalistyczne-on śpi.
  Szczęsny wszedł do pokoju i zaświecił światło. Marc niespokojnie zamrugał powiekami i zmierzył bramkarza spojrzeniem.

-O jej-wyjąkną tylko, widząc groźną minę Wojtka. Szybko stoczył się z łóżka, zabrał swojego buta i wyszedł z pokoju, niechcący trącając wkurzonego Szczęsnego.
  Po chwili słychać było trzask drzwi i w mieszkaniu zapanowała cisza.
-Nie jestem dziwką-powiedziałam, kołysząc butelką po wódce i dopijając ostatnie kropelki. Odstawiłam butelkę i położyłam się na plecach.
  Nie, wcale. Impreza, na której są sami faceci. Lądujesz z jednym z nich w łóżku. To wclanie nie jest dziwkarskie... No dobrze, może troszkę.
 Wojtek nic nie odpowiedział. Patrzył na mnie z twarzą bezwyrazu.
-Jutro pogadamy-wyrzucił w końcu i bez słowa wyszedł, zostawiając mnie samą.
  Zakopałam się w pościeli. Pachniała trawką, wódką i Robertem.

************************************************************************

http://www.youtube.com/watch?v=KA9zDfYio6c

NO KURWA. MOJA KOMÓRKA.
  Obudziłam się słysząc natarczywy głos Flo Ridy.
  Głowa bolała mnie jakbym wypiła co najmniej cały wodopój wódki.
  Wypiłaś cały wodopój. A nawet dwa.
  Znalazłam telefon na podłodze.
-Halo?-miałam okropnął chrypę. Komórka zawibrowała głośno przy moim uchu.
  Yhm, yhm. Instrukacja obsugi komórki: Kiedy chcesz odebrać połączenie, naciśnij zieloną słuchawkę.
-Kurwa-warknęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
  BRAWO!
-Halo?-powtórzyłam.
-Magda?
  Nie, kurwa. Jacek.
-Cześć Robert-powiedziałam, kucając przy łóżku i rozmasowując czoło.
-Co to miało być?-zapytał. Był zły i mówił głośno... BARDZO GŁOŚNO.
  Ktoś tu ma kaca? Uuu...
-Możesz mówić... ciszej?-wyjąknęłam do telefonu.
-Rozmawiałem z Wojtkiem-głos Lewego nagle zmienił się. Wydawał się być... rozczarowany.

  Wojtek? Wojtek? Wojtek... Kto to kurwa jest Wojtek?!

-Powiedział, że widział cię z jakimś facetem w łóżku-glos Roberta był ostry jak brzytwa.
  Marc?

  Miałam zaburzenia myślenia.
-Jesteśmy kurwa razem? Czy zachowujesz się jak dziwka i idziesz z każdym do łóżka?!

   Oj, to było niemiłe!
-Nie mów tak-powiedziałam wściekła. Po pierwsze to co mówił było nie prawdą, a po drugie...
  Mówił za głośno? Uuu niedactwo.
-Wyszedłem, a ty już po kilku godzinach leżysz w łóżku z kimś innym-Robert był tak wściekły, że czułam jak ściska słuchawkę po drugiej stronie-jesteś zwykłął gówniarą i nie wydaje mi się, żeby był jakikolwiek sens ciągnąć nasz związek.

  Co? Zrywasz ze mną przez telefon? Jesteś taki odważny.
-Wiesz, co?-warknęłam, prawie krzycząc, a ciepłe łzy spływały mi po policzkach na brodę-pierdol się!
  Rozłączyłam się i wdrapałm się na łóżko. Przycisnęłam twarz do poduszki i zaczęłam szlochać.
  A głowa napierdalała mnie bardzo, bardzo.


******************************************************************


Wojtek nic nie powiedział kiedy weszłam do szatni na trening. W sumie nikt nic nie powiedział, bo każdy miał kaca.

  Pewnie Robert już do niego dzwonił z wiadomością. Nie chciałam o tym myśleć więc szybko się przebrałam i ruszyłam na boisko. Przynajmniej było chłodno.
  Dostałam sms'a.

  "Przepraszam za wczoraj. To nie miało tak wyglądać. Będę Cię kochać na odległość-Marc :) ".

  Zajebiście, chociaż tylke.
  Rozgrzewałam się w najdalszej części boiska. Z daleka widziałam jak Szczęsny powoli idzie w moją stronę.
-To prawda?-zapytał, kiedy znalazł się na tyle blisko, że reszta chłopaków nie mogła nas usłyszeć.


-Co?
-Że ty i Robert już nie...

-Prawda...
-Zadzwoniłem do niego...-mruknął Wojtek lekko zawstydzony-powiedziałem mu....

-To ja leżałam z innym facetem w łóżku-powiedziałam ostro.

  Szczęsny zagryzł usta i spojrzał w stronę trenera. Po chwili wyciągnął z kieszeni małą karteczkę z ręcznie napisanym daresem, datą i godziną.
-Co to jest?-zapyałam, kiedy podał mi bilecik.
-Będziemy kręcić wywiady-powiedział zmęczonym głosem-znaczy.. to nas będą kręcić-poprawił.


*************************************************************************

  Zwykle zostałam sama w szatni. Ubrałam spodenki i usiadłam na brązowej ławce. Po policzku znów popłynęły mi gorące łzy. Straciłam Roberta.

-Magda, zapomniałem kluczyków...-usłyszałam głos Wojtka spod drzwi. Szybko pociągnęłam nosem i otarłam dłonią mokry policzek.

-Chyba tu są-powiedziałam drżącym głosem.
  Szczęsny podszedł bliżej.
-Ty płaczesz?-zapytał spanikowany.

-Jestem taką idiotką...-wykrztusiłam, wybuchając niekontrolowanym szlochem.
  Z grzeczności nie zaprzeczymy.
-Tak bardzo go kocham...-mruknęłam spuszczając głowę. Wojtek usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
  Przytuliłam się do niego i nadal płakałam.
-Przestań już...-mruknął troskliwie. Jeżeli miał ochotę się nademną poznęcać, to w tej chwili mu przeszło-wszystko się jakoś ułoży... Przyjdź jutro na ten wywiad to się trochę rozluźnisz-dodał z uśmiechem-i nie obsmarkaj mi tej kurtki...
  Parsknęłam przerywanym śmiechem, a Szczęsny poczochrał mi włosy.

***********************************************************************

  Była 15:00 kiedy dotarłam do studia, gdzie miał być przeprowadzany wywiad.
  Przywitałam się ze wszystkimi i dałam się porwać przez wizażystkę.

-To będzie taki kilku minutowy filmik o was-mówił reżyser,stojąc za mną i przeglądając się w lustrze.
  Spojrzałam na siebie. Wyglądałam dobrze.
  Na szczycie wszyscy wyglądają dobrze, kochanie.
-Co mam mówić?-zapytałam.
-Będziecie odpowiadać na takie same pytania, a później zrobimy z tego składankę.
  Ruszyłam za nim do studia i usiadłam na wyskokim, zielonym  krześle. Za mną była czerwona plansza z godłem Arsenalu.
-Uwaga zaczynamy!-krzyknął jakiś mężczyzna z mikrofonem w uchu-pierwsze pytanie....
   KAMERA.... i AKCJA!

***********************************************************************

REPORTER: Kto zawsze wycodzi ostatni z szatni?
OX:  Ale po terningu?

BZZZYYT.

PODOLSKI:  Szczęsny. Wojtek w sensie.

SZCZĘSNY: Magda, zawsze jej tak schodzi...
MAGDA: Zdecydowanie oni zaszybko wychodzą.
GIROUD: Magda i Wojtek. Chyba Polacy tak mają.


REPORTER: Ale Podolski też jest Polakiem.

GIROUD: *po chwili zastanowienia* ale on jest Niemcem. * odwraca się w drugą stronę* PODOLSKI JESTES NIEMCEM?!


BZZZYT.

REPORTER:  Najbardziej denerwujący tekst:?

SZCZĘSNY: *udając mnie* Ej, chłopaki dobrze mam grzywkę?
OX: *udając mnie i poprawiając włosy* Dobrze mam grzwykę?
PODOLSKI: *poprawia włosy i robi całuska do kamery* dobrze mam grzywkę?
GIROUD: *udaje mnie, śmiejąc się wysoko jak idiota* Ej chłopaki *hihihihi* dobrze mam grzywkę?
MAGDA: Zawsze się śmieją z mojej grzwyki *wzdycham do kamery* i ją czochrają...

  BZZZZYT.
SCENA PRZED NAGRANIEM. WIZAŻYSTA POPRAWIA MI MAKIJAŻ NA KRZEŚLE.
MAGDA: Ej, dobrze mam grzywkę?

BZZZZZYT.

REPORTER: Najfajniejsza osoba w klubie?


SZCZĘSNY: *śmieje się głupio*
GIROUD: yyy, trener... *zwraca się prosto do kamery* Trenerze, jeżeli to oglądasz, to wiedz, że cię kocham!

OX: Jest tylko jedna taka osoba.... *uśmiecha się zarozumiale*
MAGDA: ja *wybucham śmiechem*


BZZZZZYT.

REPORTER: Co chcesz osiągnąć w klubie?

PODOLSKI: 69 z Magdą *śmiech*
OX: 69 z Magdą... Yeees Bejbee.... *śmiech*
GIROUD:  69 z Magdą
WALCCOT: 69 z Magdą *pokazuje uniesiony kciuk*
MAGDA: Ej, oni sięumówili chyba na jakąś odpowiedź *ogólny śmiech ekipy* to nie jest śmieszne panowie *spoglądam prosto w kamerę* nie słuchajcie ich..
SZCZĘSNY: Mam dziewczynę *śmiech*



*****************************************************************

Skończyliśmy oglądać, ale nadla leżeliśmy na podłodze w szatni. Bolał mnie bruch ze śmiechu. Ox prawie się popłakał.
  Podolski był czerwony na twarzy i wyglądał jakby się dusił. Szczęsny trzymał się za ręce z Giroud.
  Nagle drzwi do szatni się otworzyły i stanął w nich asystent trenera.
-Magda-powiedział i podał mi wypchanął kopertę.
  Nie patrząc na nadawcę szybko rozerwałam papier, lekko drżącymi palcami. Spojrzałam na bilet do Warszawy, który wypadł z rozdajtej koperty i spadł na podłogę, koło głowy Ox. Pod spodem było pismo z pieczątką PZPN.
 -Ktoś tu musi stawić się do gry w reprezentacji-powiedział Wojtek, zaglądając mi przez ramię.
  Super.

********************************************************************

DZIEKI ZA WSZYSTKIE POZYTYWNE KOMENTARZE <333