wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 7.

-Muszę zobaczyć się z Karoliną-powiedziałam wchodząc do kuchni. Miałam czerwone podbuchnięte oczy, a włosy sterczały mi we wszystkie strony.
-Ok-powiedział Wojtek przyglądając mi się uważnie.
-Muszę się ogarnąć...-dodałam, nadal stojąc w miejscu.
-I coś zjeść.
-Nie.
-Tak.
-Wojtek, nie.
-Zjesz śniadanie...-powiedział Szczęsny kładąc na stole tależ z kanapkami i delikatnie pchając mnie w stronę krzesła.
-...a później wyrzygasz...-dokończyłam pocichu.

**************************************************************

-Przecież to twoja przyjaciółka... chyba nie musisz się tak stroić?-zapytał Wojtek przyglądając się jak maluje oczy. Jeszcze raz ogarnął spojrzeniem mój strój.

-Zamknij się i podaj mi torebkę...
-Dzwoni twój telefon-powiedział, podchodząc do mnie. Zerknęłam na wyświetlacz: Lewy <3. Rozłączyłam się.

************************************************************

  Bardzo się denerwowałam. Umówiłyśmy się w  małej włoskiej knajpce. Wśrodku panował tłok, ale nasz stolik znajdwoał się pod ścianą w dość spokojnym miejscu. Jeszcze raz poprawiłam włosy i spojrzałam w stronę drzwi w których miała się pojawić.
  Kelnerzy uwijali się wokół w białych koszulach, a zapach pizzy przypomniał mi o pustym żołądku.
  Nagle drzwi się otorzyły i do środka weszła młoda dziewczyna. Kilku mężczyzn odwróciło głowy w jej stronę i z uśmiechem przyglądało się jak ogarnia salę spjrzeniem.

  Karolina zmieniła się, ale na lepsze. Widać było, że jest wysportowana i zapóściła włosy. Była naturalną blondynką i zawsze się śmiałam, że jest mało intelignentna, co nie było prawdą.
  Po raz kolejny rozejrzała się po pomieszczeniu trochę zmieszana i zagłubiona.
-Karolina!-powiedziałam głośno na co odwróciła się moją srtonę a jej skuienka załopotała.

  Spojrzała na mnie zaskoczona i z uśmiechem ruszyła przez salę z gracją omijając stoliki.
-Ja pierdole-szepnęła przytulając mnie z uśmiechem-ale wyglądasz...
-Jak?-zapytałam.
-Nie wiem... jakoś tak świecisz...-wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Po prawie roku kiedy się nie widziałyśmy ty mi mówisz, że.... świecę?-zapytałam śmiejąc się głośno.
-Zamknij się, nienawidzę cię-powiedziała ze  śmiechem.
-Co mogę paniom zaproponować?-zapytał młody brunet pojawiając się przy naszym stoliku z menu.
  Karolina zagłębiła się  w lekturze. Ja kokietyrnie nachiłam się w stronę kelnera i zapytałam:
-A ty kiedy będziesz wolny?-uśmiechnął się do mnie zmieszany. Karolina  była juz czerwona ze śmiechu za swoją kartą.
  Młody mężczyna podrapał się po głowie jeszcze bardziej mierzwiąc włosy.
-Daj... pan... wody...-wykrztusiła Karolina odrzucając kartę i kładąc się  na stoliku.
-Właśnie zepsułaś mi firt idiotko-zaczęłam ze śmiechem.
-To był firt? Jesteż żałosna...
-Nienawidzę cię Karolina...

***************************************************************

-No dobra dlaczego tak naprawdę przyjechałaś?-zapytała Karolina. Szłyśmy ulicami Londynu.
-Mówiłam ci.. dostałam dobrą ofertę i postanowi...
-Zamknij się i mów prawdę-jej głos był surowy.
-Nie tutaj...

***********************************************************

  Karlina zaprowadziła mnie w boczną uliczkę.
-Co ty zamierzasz zrobić?-zapytałam nie ufnie przypatrując się jak moja najlepsza przyjaciółka wspina się na kontener na śmieci i podciąga się na drabince pożarowej.
-No chodź!-ponagliła mnie.
  Wdrapałyśmy się na dach płaskiego budnyku.
-Robi wrażenie, prawda?-zpaytała siadając przy jedym z kominów. Zamarłam z wrażniea. Wokół rozciągał się widok na panoramę Londynu. Światła i dźwięki miasta, które nigdy nie zasypia. Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą wolności. Chłodny marocwy wiatr delikatnie poruszał moimi włosami.
-Mateusz pokazał mi to miejsce-powiedziała Karolina, wyjmując z torebki dwie butelki wina-siadaj i opowiadaj...

-Mateusz Masternak?-zapytałam z uśmiechem biorąc jedną z butelek- to ty opowiadaj!
-Najpierw ty...

************************************************************


  Przed Karoliną nigdy nie miałam tajeminc. Było mi ciężko mówić o tym co zaszło pomiędzy mną a Robertem, ale zrobiła mi się lepiej kiedy Karolina stwierdziła, że to dupek i zaczęła mówić o sobie.
-Jak przyjechałam to na prawdę byłam sama... Mateusz usiadł ze mną  na jednych zajęciach i tłumaczył mi zadania... To było miłe.. Zamkieszkałam w campusie. On dopiero zaczyna swoją karirę w boksie i jest ciężko ugrać trochę czasu dla mnie szczególnie że musimy liczyć się jeszcze z moimi treningami tenisa.. ale jakoś nam to szło... na jednej imprezie nas poniosło-Karolina spojrzała w gwiazdy ledwo widoczne na ciemnym niebie-nie porafiliśmy się opanować i jakoś tak poszło... -machnęła w powietrzu rękami-nieczego nie planowałam... pózniej obydwoje strwierdziliśmy, że lepij tylko się przyjaźnić a o tym "incydencie" woleliśmy zapomnieć.
-Żołwik-powiedziałąm i stuknęłam się z nią pięścią-zostałyśmy przeleciane...hahahahahahahaha...

-Za dużo wina-powiedziała patrząc na moją pustą butelkę i potrząsając swoją. Na dole zakręciło się kilka czrerwonychj kropel.
  Siedziałyśmy na dachu do rana wspominając stare czasy i opowiadając zabawne histryjki, kótre przytafiły się nam po rozstaniu.

*********************************************************

  Kiedy wróciłam do mieszkania Wojtka nie było. Poszłam do jego sypialni i położyłam się na jednynym łóżku w całym mieszkaniu.
-WOJTEEEEEEK!-obudziłam się natychmiast słysząc krzyk przy moim łóżku. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, dopiero po chwili usłyszałam jak Szczęsny mówi uspoakajającym głoesem.
-Sandra... spokojnie...
  Usiadłam na łóżku i przyjarzałam się dziewczynie która przerwała mój sen.
-Kto to jest?-zapytała zimno, splatając ręce na piersiach.
-Magda-powiedziałam nie przytomnie wyciągając rękę w jej stronę.
-Chwile tu pomieszka-powiedział Wojtek podchodząc do łóżka i obejmując dziewczynę ramieniem.
-Słucham?-zpaytała.
-Mnie też jest miło-powiedziałam i przewróciłam się na poduszki.
-Magda... to jest moja dziewczyna Sandra... Sandra, Magda, Magda, Sandra-powiedział Wojtek.
-Masz dziewczynę?-zapytałam na powrót siadając.
-No chyba widzisz-powiedziała zimno.
-Od jak dawna?-zapytałam a Wojtek zmieszał się trochę. Wiedział, że myślę o sytuacji w Niemczech kiedy się pocałowaliśmy.
-Jak chyba zjem dzisiaj u siebie-powiedziała Sandra i ominęła Wojtka, który zrobił do mnie głupią minę.
-Sandra zaczekaj-powiedział wychodząc za nią.

****************************************************************

  Ponieważ Wojtek i Sandra kłócili się i po mieszkaniu latały różne przedmioty, wzięłam prysznic i wyszłam na spacer. Tyle sklepów, tyle klubów, tyle nowych ludzi... Karolina nie mogła się urwać ze szkoły i pokazać mi tego co sama już poznała.
   Na rogu ulicy wpadłam w kogoś.
-Co jest do cholery?-krzyknęłam młoda brunetka. Spojrzałam na swój płaszcz, po któym spływały strugi czarnej kawy.
-FUCK... nowutki płaszczyk-marudziłam i starałam się jakoś zetrzeć ciemną plamę.

-Magda?
  Podniosłam oczy i przyjarzałam się dziewczynie.

-Gabrysia?-nie kryłam zdumienia-co ty tutaj... eee.. robisz?-zpaytałam zmieszana.
-Pracuję nad nowym albumem..-powiedziała i widząc moją zmieszaną minę dodała-masz chwilkę? ?Poszłybyśmy na kawę czy coś... Wszytko bym ci opowiedziała...
-Ok, ale.. nie oblejesz mnie już?-zapytałam z uśmiechem.

-Obiecuję-powiedziała i ruszyłyśmy w stronę STARBUCKSA.


***********************************************************

  Miałam mieszane uczucia patrzą w roześmianą twarz Gabryśki. Kiedy chodziłyśmy razem do szkoły nie lubiłyśmy się za bardzo. Ona wolalała się trzymać z modnymi osobami, a ja z Karoliną siedziałyśmy raczej w cieniu. Często mnie wkurzała, narzucając swoje zdanie klasie. Dopiero w 2 klasie gimnazjum trochę się zakumplowałyśmy. Dla mnie to było sztuczne, ale Karolina często siadała z nią na przerwach, a ja dosiadałam się chcą, nie chcąc. W ostatniej klasie było nawet spoko. Żartowałyśmy razem i pisałyśmy do siebie na fb.

Póżniej był wypadek.

Nie napisała. Nie odzywała się. Żadnego: Hej, jak się czujesz? Zabolało mnie to bo zostałam sama.
 Kiedy wróciłam do szkoły okazało się, że bała się ze mną rozmawiać. Nie wiedziała jak się zachować i chociaż nasze stosunki nie były wrogie, zdecydowanie się ochłodziły. Wyglądało na to, że bała się mnie i mojego zachowania. Nie wiedziała na co może sobie pozwolić. Czułam tę rezerwę, ale było mi to obojętne.

**************************************************************

-W wakacje pojechałam nad morze z moim bratem i kuzynami. Wiesz mieliśmy zespół-uśmiechnęła się do mnie-ja jedyna dziewczyna w zespole...
-To tak jak ja-powiedziałam z uśmiechem i przypomniałam sobie ciepłe lato kiedy siedziałyśmy przy ognisku. Ja, Karolina. Gabrysia i druga Gabrysia. Przypomniałam sobie jak wszystko rozpadło się jak domek z kart. Z tej 3 tylko z Karoliną utrzymywałam kontakt i to dopiero od niedawna.
  Gabrysia zaśmiała się.
-Kiedy byliśmy na plaży przyszedł mój brat z wiadomością, że jest przesłuchanie. Afromental szukał wokalisty-urwała na chwilę wyciągając komórkę z kieszeni-poszliśmy wszyscy zaśpiewałam najlepiej jak umiałam i chłopaki też dali czadu. Zaproponowano mi dołączenie do Afromentalu, ale nie chiałam zostawać mojego zespołu.... i... połączyliśmy siły! Teraz gram z chłopakami tu w Londynie, nagrywamy album, ale wiesz.. to, że połączyliśmy siły jest tajne-powiedziałą tearalnym szeptem.

   Kiedy ugryzłam  swoje ciastko, komórka Gabrysi zawibrowała.

-Tak? Spotkałam Magdę.. nie... nie wiem kiedy... ja ciebie też-powiedziała z uśmiechem rozłączają cię.
-Ja ciebie też?-zapytałam,ocierając usta-czyżby..?
-Mój chłopak Ian-powiedziała rumieniąc się delikatnie-to długa historia...
-To może opowiesz ją mi i Karolinie przy kolacji?-zapytałam z uśmiechem.
-Karolina jest w Londyie?-zapytała ze śmiechem-to chyba cała nasza klasa się tu zjechała. Co robi?
-Chodzi tu do liceum... i gra w tenisa... Mieszka w capusie-powiedziałam ze śmiechem.
   Gabrysia dołączyła do mnie. Do był taki nasz żart. Campus. W te pamiętne wakacje Karolina wspomniała coś, że czytała o camusie... Ja i Gabrysia stwierdziłyśmy, że jest to "jebiście zabawne słowo". Spojrzałam w jej brązowe oczy i pomyślałam, że oto kolejna osoba, z którą urwałam kontakt tak nie fortunnie.

***************************************************************

  Okazało się, że Gabrysia pamięta więcej żatrów. Nie tylko ten o capusie, ale też przypomniała jak śpiewałam na religi "koń Rafał, koń Rafał nanana", a wszyscy wybuchnęli śmiechem, bo nasz ktecheta tak miał na imię.

-A pamiętasz to?-zapytałam łapiąc się za brzuch ze śmiechu-jak poprosiłaś panią od bilogii, żeby się przesunęła a ona powiedziała, że chyba jesteś nie poważna? hahahahahahhaaha...
-Albo to...-Gabrysia ze śmiechu  rozlała trochę kawy na stolik-...jak rozmawaiłaś z Karoliną a pani: Magda mogę mówić? Dziękuję! Hahahahhahahaha...
-Albo jak pani ze świetlicy przyszła na zastępstow na WDŻ... hahahahhahahaha i mówiła do nas ELITA IIIB...
   Gabryśka nie wytzymała i śmiała się tak głośno, że ludzie siedzący przy innych stolikach przytarywali się nam z uśmiechami. Ja miałam w oczach łzy i ledwo wisiałam na krześle.

*************************************************************

-Co się dzieje z Gabrysiunią?-zapytałam kiedy szłyśmy w stronę jej studia. Był już wieczór i nie mogłam uwierzyć, że czas tak szybko mi zleciał.
-Zaraz po gimnazjum urwałam z nią kontakt. Poszła do liceum do większego miasta. Ty wyjechałaś, Karolina kilka miesiędzy za tobą, ja też postanowiłam to rzucić.
  Stałyśmy przed wejściem do dużego szklanego budynku.
-Wejdź.. poznasz ekipę-powiedziała odwracając się do mnie z uśmiechem.
  Spojrzałam przez szybę. Holl był pełen ludzi, którzy chodzili w rózne strony.
-Gabrysia...-powiedziałam, poważniejąc-przepraszam... nie chiałam, żeby nasza znajomość tak się wtedy skończyła...
  Spojrzałam w jej oczy i zobaczyłam jej pełne zdumienia spojrzenie.
-Jeżeli ktoś tu zawinił-powiedziała-to ja... zostawiłam się, choć potrzebowałaś mojej pomocy..,.
  Po chwili przytulałyśmy się jak siostry.
-Nie płacz idiotko-mruknęłam w jej szalik.
-Sama jesteś idiotką-odpowiedziała, a głos jej się załamał.
-Zadzownię i ustalimy spotkanie-powiedziałam i pomachałąm jej na pożegnanie. Kiedy weszła do budynku, zobaczyłam przystojnego mężczyznę, który wyszedł jej na spotkanie i przytulił na powitanie.

 Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam przed siebie.



***********************************************************

  W mieszkaniu było podejrzanie cicho i ciemno. Weszłam powoli i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Nie świeciłam światła i w pokojach panowł półmrok. Uważnie patrzyłam pod nogi, bojąc się, że potknę się o martwe ciało Wojtka.
-Gdzie byłaś?-usłyszałam z głębi mieszkania i aż podskoczyłam kiedy zaświecił światło w korytarzu.
-Musisz mnie trak straszyć?-zpytałam, ściągając płaszczyk i wrzucają go do łazienki.
-Magda... wczoraj wróciłaś późno i do tego pijana...
-Późno? 6 rano to późno?-zapytałam wlewając płyn do pukania do pralki.

-Jest już 23... a ty włóczysz się po obcym mieście, nie znając języka-zaczął podnościć głos-masz dopiero 17 lat i takie zachowanie...
-Mam 16 lat... W lutym były moje urodziny-poprwiłam go i wyszłam z łazienki, kierując się do kuchi.
-MAGDA MUSISZ PRZESTRZEGAĆ JAKIŚ ZASAD... ZGINIESZ GDZIEŚ I CO JA POWIEM ROBER...
-KOMU?-zapytałam ostro, biorąc sok do ręki-A CO JEGO TO OBCHODZI? I OD KIEDY? MA CHYBA WŁASNE PROBLEMY! JA NIE MAM RODZINY I JAK MI SIĘ COŚ STANIE TO MOJA SPRAWA.
-Magda...-powiedział Szczęsny spanikoway podchodząc z wyciągnietymi rękami.
-ZOSTAW MNIE! W DUPIE BYŁEŚ, GÓWNO WIDZIAŁEŚ... JEŻELI SIĘ DOWIEM, ŻE ROZMAWIASZ Z NIM NA MÓJ TEMAT TO POŻAŁUJESZ-krzyknęłam zatrzaskując lodówkę.
-Chodzi mi o to, że nie powinnaś tak późno wracać do domu...-Wojtek był zmęczony.
-Wstarczyło powiedzieć, o której mam być.

  Weszłam spowrotem do łaznieki zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam się rękami o zlew i puściłam zimną wodę. Nie myśląc włóżyłam głowę pod ożeźwiający strumień. Słyszałam jak Wojtek puka do drzwi.
  Wyłączyłam wodę i spojrzałam w lustro. Coś było w moich oczach... Dopiero teraz to zauważyłam... Przyjrzałam się sobie lepiej. To był smutek. Smutek po stracie kogoś ukochanego. Mimo łez, które nagle pojawiły się moich oczach, uśmiechnęłam się do siebie i pokazałam fucka.
-Pierdol się-mruknęłam  odwracają się w stronę drzwi.


*************************************************************

-Wojtek, kiedy mogę zacząć grać?-zpaytałam, poprawiając się na łóżku i patrząc na niego wyczekująco.
-Właśniwie to...-Wojtek zawesił głos.
-To...?
-Nie będziesz grać w tym sezonie...
-Bo...?
-Przeszłaś do nas tak z dupy strony... Gdyby to było okienko transferowe...
-I mam czekać do lata?
-To tylko 4 miesiące przedcież bo okienko zaczyna się  już 1. lipca...
-Ale mogę chodzić na treningi?-zapytałam z nadzieją.
-Nawet musisz, przecież ty w ogólnie nie znasz języka, trzeba cię podszkolić-mówił przeszukując sowją trobę.
-Co wasz trener na to?
-Na co?-zapytałą trochę nieprzytomnie Wojtek.
-No na to, że ja...
-Och... eeee, w sumie nie jest zachwycony. Nie widział jak grasz, a nie jest w stanie uwierzyć prezesowi na słowo. Będziesz musiała udowodnić na co cię stać...
-A chłopaki? Jak są nastawieni?-zapytałam  poprawiając poduszkę pod głową.
-Chłopaki? Cieszą się...
-Niech zgadnę... mamy łaczone szatnie?
-Brawo siostro-powiedział i poprawił swój materac na ziemi.
-A co z Sandrą?
-Co ma być?-zapytał Szczęsny kładąc się na podłodze.
-Jesteście razem?
-Nawet szybko udało mi się ją udobruchać...
-Na tym łóżku?-zapytałam z obrzydzeniem, na co tylko wybuchnął śmiechem.

********************************************************

  Postanowłam być trochę milsza dla Wojtka i przygotowałąm mu śniadanie.

-Dzisiaj zabiorę cię na trenig-powiedział z pełną buzią. Bita śmietana z naleśnika polała mu sie po brodzie.
-Jesteś świną-powiedziałąm ze śmiechem.
-Chrum, chrum.. daj jeszcze jednego...

*********************************************************

-Ta da da dam oto Emirates Stadium-powiedział obojętnie Wojtek pchają mnie chodnikiem.

-Wojtek to jest cudowne-powiedziałam patrząc w górę.
-Bierz swoja trobę i chodź już...
  Weszliśmy bocznym wejściem. Korytarz był szeroki, na końcu widać było skrwek zielonej trawy. Po obu bokach korytarza rozciągały się drzwi.
-To schowek dla sprzątaczek, schowek z piłkami i takimi tam rzeczami... sztnie, a tam dalej po drugiej stronie biuro trenera...-mówił monotonym głosem ciągnąc mnie za sobą. Wszystko było zbudwoane na planie podobnym do stadionu w Dortmundzie, ale jednak jakoś tak nowe i inne.
-Przygotuj się-powiedział cicho Wojtek i pchnął drzwi do szatni.
  W pomieszczeniu było cicho. Weszłam głębiej i zobaczyłam kilku piłakrzy, którzy nagle zamarli na swoich miejscach. Do tej pory widziałam ich tylko w telewizji.
-Chłopaki-powiedział głośno Wojtek do zdziwionego tłumu-to jest Magda.. Magda, to jest Arsenal.
-Cześć-powiedziałam z uśmiechem i podeszłam do Podolskiego, który stał najbliżej z koszulką w ręku.

Podałam mu rękę, a on odpowiedział uściskiem.Po chwili wszyscy witali mnie po angielsku, francuzku i polsku, a ja poczułam się jak w domu.


********************************************************

-Co tu się dzieje?-usłyszałam ostry głos. Odwróciła się w stronę drzwi, gdzie stał mój nowy trener.

W niczym nie przypomniał Kloppa. Był lekko przygarbiony,a włosy przypruszone siwizną opadały na czoło poorane zmarszczkami. Jego nieprzeniknione oczy ogarnęły szarnie spojrzeniem i zatrzymały się na mnie.
-Och.. Witam-powiedział chłodno, podchodząc. Podałam mu rękę. Jego uścisk był zadziwoiająco mocny-nie będziesz grać w pierwszej jedynastce, wiesz o tym?-zapytał ostro, świdrując mnie spojrzeniem. Wytrzymałam.
-Tak, wiem-odwiedziałam spokojnie. Lekko zdziwił się.
-Nie wiem czy się nadajesz do pierwszego składu, chciaż prezes jest pełen podziwu...-powiedział z lekką irytacją.
-Udowodnię panu, że się nadaję-powiedziałam twardo, a kiedy odwrócił się ściągnęłam podkoszulek. W szatni rozległy się gwizdy i kiedy trener znów na mnie spojrzał stałam już przebrana w czarny podkoszulek do ćwiczeń.
-Ubierzcie się ciepło-powiedział Wenger wychodząc-koniec marca w tym roku jest wyjątkowo chłodny...- i już go nie było.
-Sprawiasz, że na cudownej głowie Wnegera pojawia się więcej siwych włosów niż powinno-powiedział Giroud ze śmiechem podchodząc do mnie.

-Spodobałaś mu się-dodał Walcott.
-Ale nie tak jak nam-powiedział Oxlade-Chamberlain-mów mi Ox-dodał i uśmoiechnął się w moją stronę.

-Chodźcie chłopcy...-powiedziałąm prostując się-muszę wam udowodnić, że potrafię grać...


**********************************************************

  Już po pierwszym treningu okazało się się nikt nie spodziewał się po mnie takiej formy. Dawałam sobie radę w kiwaniu i strzelaniu z dużych odległości. Miałam celne dośrodkowania i kiedy trener zasygnalizował koniec treningu zbiegłam z uśmechem, podskując przy boku Wojtka jak szczeniak.
-Podobało mi się-powiedziałam ze śmiechem otwerając moją szafkę i szukając spódniczki.

-Trening do dupy, to chociaż treningu trochę rorywki-powiedział Ox i chłopaki  wybuchnęli śmiechem.

*********************************************************

   Sandra nie pojawiła się już więcje w mieszkaniu Wojtka. To on wychodził na spotkania z nią. Siedziałam sama oglądając filmy. Czekałam na telefon od Karoliny, która miała mi powiedzieć kiedy ma mecz, tak żebyśmy ustaliły odpowiednią datę na spotkanie z Gabrysią.
  W końcu moja komórka zabrzęczała.

-Joł czarnuchu-przywitałam ją.
-Juto może być?
-Jutro jest idealnie.
 Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać strój.


**************************************************************

   Na początku było trochę sztywno. Dopiero kiedy kelener przyniółś nam jedzienie trochę się rozkręciłysmy. Zaczęłyśmy żartować i wspominać dawne czasy.
  Kiedy kelner znów po nas podszeł, usmiechnęłam się w jego stronę.
-Dostaniemy wódkę?-zapytałam przymilnie.

-Jest 21 lat?-zapytał przyglądając się nam nie ufnie.
  Wyciągnęłam portfel. szybko go otworzyłam i zamknęłam.
-No to jak?-zapytała Karolina też uśmiechając się kokietryjnie.
  Po chwili piłyśmy za swoje zdrowie.

************************************************************

-Gabrysia!-w drzwich pojawił się ten sam męczyżna którego widziałam poprzednio.

-Iaaan-powiedziała Gabrysia śmiejąc się i podchodząc do niego chwiejnym krokiem.
-Pan przyjechał po tą panią?-zapytał poważny policjant.
  Troszkę nas poniosło. Ktoś wezwał policję i zabrano nas na komisariat. Sidziałyśmy teraz w hollu na plastikowych niewygodnych krzesłach.
-Co się stało?-zapytał Ian policjanta, który poprawił zapinkę od murduru i odpowiedział:
-Zostaliśmy wezani do knajpy gdzie trzy młode damy skakały po stolikach zakucając spokój innym osobom.

-My się tylko bawiłyśmy...-powiedziała Karolina z wyrzutem. Położyła się na dwóch plastikowych krzesełkach.
-Następnie wywróciły dwa stoliki, schowały się za nimi i rzucały w gości jedzeniem...
-To była wojna partyzancka...
-Wykorzystywałyśmy Ian'ku nierówności terenu, żeby...ochronoić się przed.. przed...-Gabrysia oparła się na ramieniu chłopaka i zaczęła się śmiać.
-Do tego, kiedy zakuliśmy je w kandanki jedna się popłakała...-mówił dalje policjant,a Karolina pociągnęła nosem.
-Nikt nie będzie mnie zakuwał!-powiedziała niewyraźnie.

-A następnie oszukano nas...-dodał policjant i rozpią guzik od koszuli. Nagle oblał się rumieńcem.
-Magda im powiedziała, że w lokalu została jeszcze jedna dziewczyna i oni pobielig żeby to sprawidzić...-zaczęła Gabrysia ze śmiechem po chwili leżala na podłodze obok Karoliny, która zwijała się w kłębek.
-Przeskoczyłam na przednie siedzenie-powiedziałam, opierając się na ramieniu policjanta- i pooojechałyśmy!
   Po chwili usiadłam obok dziewczyn na podłodze i wyłam ze śmiechu razem z nimi.

-Są nie letnie i do tego pijane. Jak się okazało mają dopiero 18 lat!-krzyknął policjant poważniejąc.
-Poprawka-powiedziała Karolina ocierając łyz-16, ale niechiałyśmy, że pan się stresował...
-Nie jestem pijana-zaczęłam i próbowałam zrobić jaskółkę. Przewróciłam się na Kaarolinę, która jeszcze bardziej zaczeła się śmiać.
-Mogę ją zabrać?-zapytał Ian, a ja podniosłam się z podłogi podeszłam do niego potykając się o nogę Gabrysi rozciągniętej na ziemi.
-WEŹ MNIE, WEŹ MNIE!-krzyknęłam na cały komisariat, kilku ćpunów w poczekalni uśmiechnęło się w moją stronę. Ian z przerażeniem złapał mnie i postawił na ziemi.

-Weź nas-powiedziała Karolina i znów wybuchnęła śmiechem.
-Muszę iść-powiedziała Gabryśka kłądąc się na wznak na płytkach.
  Ian nachylił się i podniósł ją z podłogi.
-Dziękuję za wiadomość-powiedział w stronę policjanta, który ucieszył się, że ma jedną pijaną nastolatkę z głowy.
-ADIJOS-krzyknęłam w stronę Gabrysi wiszącej na Ian'ie, wdrapując się na krzesełka i machachając im na pożegnanie.


****************************************************************

  Po kilku minutach drzwi komisariatu znowu się otworzyły.
-Karolina?
-Tomek?
-Policja?
-I JA!-klrzyknęłam i chwiejnie podeszłam do przybyłego mężczyzny i objęłam go ramieniem-stary my tu may nie kończącą się imprezę...-po czym dodałam ciszej-jak zostaniesz chwilę to zroboię striptiz...

-Idziemy-rzucił Tomek odwracając się do Karoliny.
-Ale trenerze...-zawodziła Karolina kiedy ciągną na zewnątrz.
-Zostałaś tylko ty-powiedział policjant z wyrażną ulgą.
-I ty-dodałam i udałam, że strzelam do niego z pistoletu. Pokręcił głową i wszedł do swojego biura.


******************************************************************

-Co tu się dzieje?-Wojtek wpadł na komisariat. Poprosiłam panią dyżurującą o włączenie radia i zawodziłam własnie z Rihaną "Stay"
-I  WANT YOUUU STAAAYYYY-wyłam.

 Poważny policjant podszedł powoli do Wojtka.

-Niech pan nie pyta, niech ją pan zabierze-powiedział zrezygnowany.
-Co zrobiła?
-Rozbiła nam radiowóz, obrzygała 2 kible i narsowała mi na mapie Londynu dużego kutasa.
  Wojtek podszedł do mnie. Złapał w pasie i nie zaważając na moje protesty wyniółs na zewnątrz.
-ŻEGNAJCIE PRZYJACIELE!-krzyknęłam przy wyjściu.
   Pani recepcjonistka mi odmachała.

*****************************************************************

-Nie krzycz-powiedziałam ze łazami w oczach, siadając na łóżku.

-Porozmawiamy rano-Wojtek złapał telefon i wyszedł do kuchni, szczelnie zamykając drzwi. Przyłożyłam głowę do poduszki i natychmist zasnęłam.

***************************************************************

  Następny dzień spędziłam w swoim łóżku. Wojtek wyszedł spotkać się z Sandrą a ja leżałam, zastsawiając czy wczorajszy wieczór był prwadą.
  Wieczorem drzwi do mieszkania otworzyły się i po chwili do pokoju weszdł Szczęsny. Był zły. Podał mi telefon i bez słowa wyszedł do kuchni.

  Sojrzałam na wyświetlacz. Połączenie.
-Halo?-powiedziałąm nie ufnie.
-Magda?
   BUM W TWARZ.
   BUM W BRZUCH.
   BUM W SERCE.
-Magda nie rozłączaj się-Robert spanikowany ściskał telefon po drugiej stronie.

   JESZCZE JEDNO UDERZENIE W BRZUCH.
   Osunęłam się na poduszki. Po policzkach spływały mi już łzy, ale przyciskałam telefon do ucha.

-Ja nie chiałem-dlaczego do mmnie mówisz, zastanawiałm się-Magda?
   NIE MÓWI DO MNIE PO IMINIENIU chiałam krzyknąć, ale miałam zbyt ścisnięte gardło.
-Kocham cię.
  Spojrzałam na telefon jakby był czymś obrzydliwym. Rzuciłam go na łóżko i wypadłam na kortytarz.
Minęłam Wojtka i zatrzasnęłam się  w łazience. Włączyłam wodę i strałałam się uspokoić.

*********************************************************************

  Dopiero po kilku godzinach byłam na tyle opanowana by wyjść z łazienki. W sypialni Szczęsny siedział na moim łóżku  z laptopem. Podniósł wzrok kiedy weszłam i odrzucił go na bok. Nim zdążyłam znów wróćić do łaznieki, był już przy mnie i zaprowadził do łóżka. Posadził mnie na brzegu i powiedział:
-To była kara. Następnym razem zastanowisz się, zanim się opijesz.
  Płakałam, aż w końcu nie wytrzymał i przytulił mnie do siebie.
-Wystarczyło powiedzieć-mruknęłam przerywanym głosem.

**********************************************************************

 Stało się coś niesamowitego...

ALE O TYM W KOLEJNYM ROZDZIALE :** DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE MIŁE SŁOWA I ZA POMOC W USTALENIU PEWNYCH FAKTÓW KAROLINIE I GABRYSI, A TAKŻE ZAPOWIADAM, ŻE DRUGA GABRYSIA MA BYĆ PRZYGOTOWANA NA SWOJĄ KOLEJ... DZIĘKUJĘ WERONICE ZA TO, ŻE CZĘSTO PRZYPOMINAŁA MI O PISANIU TEGO BLOGA.
KOCHAM WAS, CZEKAJCIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ <333


wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 6.

 Siedziałam przebrana w szatni BVB. Wokoło chłopaki chodzili i rozmawialni między sobą, albo słuchali muzyki.
-Co jest?-Piszczek stanął przedmeną.
-Co ma być?-zapytałam trochę za ostro.
-Czyżby stres?-zapytał Gotze kładąc rękę na ramieniu Łukasza.

-Ja się nie denerwuje...-głos lekko mi zadrżał.
-To dobrze-Marco się roześmiał-bo prawie wszystkie miejsca są zajęte...
-Zaraz wracam-rzuciłam, szybko przepychając się przez tłum w stronę łazienki. Robert odprowadził mnie stroskanym spojrzeniem.


***********************************************************************

   Już w korytarzu zaczęły się problemy.

-Ej, panienki!-krzyknął bramkarz z przeciwnej drużyny. Jego koledzy wybuchnęli śmiechem.
-Nie reaguj-powiedział Lewy widząc, że zaciskam dłonie w pięści.
-UHUHUHU-krzykął inny zawodnik i zaczął wsuwać palec wskazujący w utworzone kółeczko.
-Pierdol się-powiedziałam po polsku.

***********************************************************************

  Wyszliśmy na murawę. Rozległy się nieprzyjemne gwizdy. Nie tylko ze strony naszych przeciwników. Kilku kibiców Borussi buczało pokazując na mnie palcami.

-Nie dam rady-powiedziałam odwracając się do Roberta. Chwycił mnie za ramiona i pchnął na środek.
  Kiedy sędzia dał znak, zajęłam swoją pozycję.
-Z iloma musiałaś się przespać, żeby teraz tu być?-zapytał obrońca stojący na przeciw mnie.
-A co, chcesz wkręcić swoją dziewczyne?
-Suka!
-Tak ma na imię?
-Proszę o spokój!-uciszył nas sędzia.Obrońca splunął na trawę. Rozległ się gwizdek.

**************************************************************

  Robert podał do mnie. Wyminęłam dwóch obrońców i weszłam w pole karne. Posłałam piłkę w górny róg. Wpadła do bramki podręcznikowo. Tłum oszalał. Bramkarz z twarzą czerwoną jak burak wyciągnął piłkę z siatki.
-Nawet dobrze-pochwalił mnie Robert z uśmiechem.

-Nawet?-zapytałam i szturchnęłam go w żebra.

***************************************************************

  Stałam w nszym  polu karnym czekając na dośrodkowanie.Był rzut wolny dla tamtych. Obrońca z którym rozmawiałam na początku stał obok i ciągle mnie popychał.
-Jak dalej tak będziecie grać, to twoja dziewczyna naprawdę będzie musiała dać dupy i zagrać za was-rzuciałam w jego stronę z uśmiechem. Piłka poszybowała nad moją głową prosto na niego. Nie zareagował, bo wpatrywał się we mnie wściekle.

*************************************************************

-HAHAHAHAHA POSTAWCIE MNIE NA ZIEMIĘ!-krzyczałam kiedy chłopaki nieśli mnie do szatni po wygranym meczu.

-To było piękne... koncertowe..-mówił Klopp idą za nami.
-...i już nikt nie buczał jak schodziliśmy-dodał Reus i uśmiechnął się do mnie promiennie.
-TO CO LUDZIE... IMPREZA?-krzyknął Gotze i razem z Piszczkiem zaczęli planować gdzie pójdziemy.
-Przepraszam, że przeszkadzam...-w drzwiach stał chudy mężczyzna w oklurach.
   Klopp spojrzał na niego i skinieniem ręki przywołał do siebie.
-O co chodzi?-zapytał.
-Możemy porozmawiać na osobności?-zapytał mężczyzna patrząc w moją stronę.
-Eee tak, wydaje mi się, że tak... proszę za mną-rzekł zmieszany trener i wskazał gościowi drzwi do swojego kantorka.

**************************************************************

   Przekomarzając się wyszliśmy z szatni całą grupą.
-Ja strzeleliłem gola-krzyczał Lewy w stronę Gotzego, który chwalił się swoim dośrodkowaniem.

-A ja wbiłam gola i zaliczyłam asystę, panowie-powiedziałam ze śmiechem.
-Już nie bądź taka cwana-rzucił Marco i wyrwał mi z ręki telefon-no dosięgnij go...
-Dawaj szujo...
   Śmailiśmy się głośno a  Piszczek pokazywał jeszcze minę bramkarza kiedy wbiłam mu bramkę.
-Przestań proszę hahahhhahaha-powiedziałam, trzymając się za brzuch.
-Magda!-na końcu korytarza pojawił się trener. Minę miał zmieszaną-chodź tu na minutę.

-Robert...-powiedziałam w jego streonę. Kiwnął głową i poszedł za mną.
-O co chodzi?
-Ten pan...-Klopp ściągnął czapkę i podrapał się po głowie- ma nam coś do zaproponowania...
-Tak, właśnie-powiedział mężczyzna pojawiając sie obok. Miał lekko flegmatyczny głos. Poprawił okulary na nosie i spojrzał na mnie z uśmiechem. Zauważyłam, że ma lekko żółte zęby.
-Nazywam się...
-Do sedna-ponagliłam go.
-Och, oczywiście. Jestem z Arsenalu. Mamy przyjemność zaproponować pani miejsce w naszej drużynie.
  Przyglądałam mu się przez chwilę.
-Nie dziękuję-odpowiedziałam i złapałam Roberta za rękę ciągnąc go w stronę chłopaków, którzy czekali na nas.
-Ależ... dlaczego?-zapytał mężczyzna. Jeszcze raz poprawił okulary.
-To był jednem mecz... nie może pan mnie ocenić po jednym meczu-rzekłam, zatrzymując się.
-Obserwuję panią od początkowych terningów... Niezwykły talent. Szukamy takiego talentu.
-Jestem dziewczyną-powiedziałam jakby to było usprawiedliwieniem mojej negatywnej odpowiedzi.
-...i gra pani lepiej niż nie jedne mężczyzna-rzekł gość.

-Naprawdę dziękuiję, to dużo dla mnie znaczy, ale w BVB widzę póki co moją przyszłość...
Trener przyglądał się mi z radością.
-Wojtek Szczęsny bardzo dobrze się o pani wypowiadał...
-To miłe, ale...
-Niech pani to przemyśli!-powiedział patrząc na mnie błagalnie.
  Westchnęłam.
-Dobrze, przemyślę, ale wątpię...
-Dziękuję pani...-złapał moją rękę i złożył na niej pocałunek po czym skinął w stronę Kloppa i odszedł dizwnie kręcąc tyłkiem.
-Lol-powiedziałam spoglądając za nim.

*******************************************************************

-Słyszałam, że dobrze się o mnie wyrażałaś-powiedziałam do telefonu. Wojtek zadzwonił żeby pogratulować nam zwycięstwa.
-Powiedziałem, że masz fajne cycki, a oni zrzumieli, że dobrze grasz-odciął się Szczęsny.
-Mam fajne cycki?
-Daj mi Roberta...
-Naprawdę podobają ci się moje cyc...-Robert zabrał mi telefon i z uśmiechem wyszedł z pokoju.

*********************************************************************
-Madziunia?-Robert pojwił się w kuchni.
-Robercik? Czego chcesz?
-Dzwoniła Anka...
-Jakie to słodkie...

-W wekeend jadę do Polski, bo ma turniej...
-Rzygam tęczą...
-Zostaniesz z Reusem...
-Dam radę-powiedziałam z uśmiechem.
-Wspaniale-podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.

-Jedziesz do narzeczonej-przypomniałam i wyminęłam go.

*******************************************************************

   Kiedy Robert pojechał przyszed Reus i Piszczek.
-Chodź, coś ci pokażemy-powiedział Łukasz z uśmiechem.
-Panowie...-powiedziałam ostrzegawczo.

-Spodoba ci się.
   Pojechaliśmy do obiektów sportowych. W jednej z sypani stało cudo.
-To jest...?
-Tak-odpowiedział Łukasz.
-Xbox...
   Cały wekend przesidzieliśmy w sypialni grając w Fife13.

********************************************************************

-Gotowa do gali?-zapytał Reus na treningu.
-Och, gala...-mruknęłam naciągając mięśnie.
-Obiecałaś mi, że bedziesz moją partnerką...-przypomniał mi Lewy.
-Ale ja nie mam się w co ubrać-powiedziałam.
-To  już jutro-przypomniał  śpiewnym głosem Piszczek.
-Zamknij się!-warknęłam spanikowana.
-Ej, Madzia?-zapytał Gotze siadając na trawie obok nas-dlaczego ty nie masz swojego zaproszenia?

-Przecież jak rozsyłali zaproszenia to ona nie była jeszcze w drużynie. A dostają tylko zawodnicy. Dla siebie i swoich dzoiewczyn, ale...-tłumaczył Łukasz.
-Ania nie może-dodał Błaszczykowski.
-Więc idę z Magdą, która jest już członkiem zespołu-powiedział Robert w jego stronę-a swoją drogą... mam dla ciebie skuienkę...

-Dla mnie?-zapytałam zaskoczona.
-Nie dla mnie-powiedział Łukasz.

******************************************************************

-Podoba ci się?-zapytał niepewnie Robert.
 Milczałam.

-Nie skoro ci sie nie podoba to...-rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w usta.
-Najswapnialsza sukienka jaką miałam kiedywkolwiek...

  Uśmiechnął się wesoło.

*****************************************************************

   Był wieczór. Nad Dortmundem znowu zaświciły gwiazdy. Wyjrzałam przez okno na oświetlnoe miękkim blaskiem latani ulice i uśmiechnęłam się do siebie.
   Słyszałam jak Robert kąpie się w łazience i przejechałam ręką po moich mokrych włosach. Udało mi się wejść pierwszej pod prysznic.
   Przed chwilą zakończyłam rozmowę z Karoliną. Widziała mecz, ale miała mnóstwo roboty i dopiero teraz znalazła chwilkę, żeby mi pogratulować. Upierała się, żebym ją odwiedziła.
-Jesteś piękna-odwróciłam się Robert stał w drzwiach i przyglądał się mi.

Uśmiechnęlam się i usiadłam na łóżku. Lampki które nad nim zawiesiłam, oświetlały pokój jasnym blaskiem.
  Położyłam się na łóżku z komórką i pisałam smsy, kiedy nagle szafka obok łóżka zaczęła wibrować. Magiczna szafka.
-Twój telefon dzwoni-rzuciłam w stronę Roberta, który w krótkich spodenkach szukał czegoś w torbie.
  Kiedy podszedł, nie ruszyłam się z miejsca. Oparł się na moim łóżku i zawsił kilka centymetrów nad moim ciałem. Odłóżyłam na bok komórkę i spojrzałam w jego niebieskie oczy. Kilka ktopelek wody spływałao po jego klacie.
-Jesteś piękna-powtórzył, odraniając mokry kosmyk z mojego policzka. Powoli nachylił się w moją stronę. Delikatnie musnął moje wargi.


*****************************************************************

  Nie mam pojęcia jak to się stało.

 Jego ręce wędrowały po moim ciele. Pomógł mi ściągnąć podkoszulek.
-Jesteś piękna-powtórzył pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
  Całował mnie po szyi.

Przekręciliśmy się na drugi bok. Łóżko niebiezpicznie zatrzeszczało. Wybuchnęliśmy śmiechem. Pozbyliśmy sie reszy ubrań.
-Robert ja...-spojrzałam mu w oczy. Pogładził mnie po policzku i obojczyku.

-Kocham cię-powiedział.
  To było delikatne. Nie pozwolił mi się bać. Nasze oddechy były przyspieszone, a ciała złączone. Wbiłam  paznkocie w jego w plecy.
 
******************************************************************

 Połóżył się obok, pozwalając, żebym zasnęła na jego klacie. Jego miarowy oddech mnie uspokajał. Czułam się wspaniale. Delikatnie gładził rękami moje ciało. Przywarłam do niego mocniej. Powoli mój oddech też się wyrównywał.

****************************************************************


     Kiedy otworzyłam oczy, patrzył na mnie z uśmiechem.
-Dzień dobry, kochanie-powiedział i pocałował mnie w usta.

-Dzień dobry-uśmiechnęłam się.
  Magiczna szafka znowu zawibrowała. Robert wyciągnął rękę i złapał telefon.
-Halo?-miał seksowną chrypkę. Z każdą chwilą jego mina rzedła-za ile? Dobra, niech będzie...
-Co się stało-zapytałam.

-Anka.


***********************************************************************

-Checsz mi powiedzieć, że ona tu przyjerzdża?-zapytałam po raz kolejny. Siedzieliśmy w kuchni jedząc szybkie śniadanie.
-Tak-powtórzył już po raz setny Lewy- i mam po nią zaraz wyjechać...
-Dzisiaj jest gala-przypomniałam sobie. Zatrzymał kanapkę w połowie drogi do ust-pójdziesz z nią-dodałam chłodno.
-Wolałby z tobą-powiedział i przytulił mnie. Szybko spojrzal na zegarego-lecę już. Kocham cię-pocałował mnie w usta i wyszedł.

 Po chwili wrócił i przyciągnął mnie do siebie mocniej. Jego pocałunek był słodki.
-Idź już...-powiedziałam, popychając go w stronę wyjścia. Trzymając mnie w objęciach wyszedł na kortytarz. Całując mnie złapał klucze do samochodu i portfel.
-Kocham cię!-powiedział i wybiegł na schody.
-Wariat...-mruknęłam z usmiechem kręcąc głową i  widząc jak zjedża po rurce na sam dół.


**************************************************************

-Joł!-krzyknął Reus wchodząc do mieszkania. Siedziałam przed laptopem, pisząc zadania do szkoły.

-Co ty tu robisz?-zapytałam zaskoczona-przecież wszyscy idą na galę.

-Nie weszyscy-powiedział, wskazując otwarta szafę, w której wisiała moja sukienka.
-A ty?-zmieniłam temat.
-Moja dziewczyna ma chorego brata... oddałem im zaproszenia-Reus machnął ręką-i tak co roku jest tam to samo...
-Idziemy pograć?-zapytałam, zamykając ksiązki.
-Doba...-powiedział i złapał piłkę, która leżala w kącie.

*******************************************************************

 Spędziłam z Reusem cały dzień. Większść czau przesiedzieliśmy na boisku i zamiast grać, rozmawilaliśmy.
  Była godzina 22 kiedy poszliśmy żwirową ścieszką do głównych drzwi.
-Oni już wrócili-powiedział Reus trochę zaskoczony, patrząc na samochody kolegów poustwaiane przed wejściem. W jadalni paliło się światło. Weszliśmy do środka. Wszycy siedzieli przy stole i głośno rozmawiali. Na mój widok rozmowa natychmiast ucichła. Każdy patrzył w inną stronę. Zatrzymaliśmy się w pół kroku.
-Co się stało?-zapytałam patrząc po zebranych-gdzie jest Robert?

  Nikt mi nie odpwiedział. Klopp wpatrywał się w stroik stojący na stole. Gotze udawał, że szuka czegoś w kieszeni. Piszczek wyglądał przez okno. Tylko jedna osoba patrzyła prosto na mnie.
-Kuba, co się stało?-zaptałam surowo. Błaszczykowski usmiechnął się do mnie. Wszystkie oczy były w niego wlepinone.
-Na gali czekała na nas mała niespodzianka... Otóż Ania miała przyjemność ogłościć...

-..zamknij się-warknął Gotze, patrząc na Kubę wściekle.

-...że ona i Robert spodziewają się dziecka-zakończył Błaszcykowski z jeszcze szerszym uśmiechem.



**************************************************************************

-Madzia, wszystko w porzątku?-Reus był blady i przyglądał mi się z niepokojem.
-Nie... nie jest w porzątku.
  Chłopaki patrzyli na mnie z wyrozumieniem.
-My wiemy, że ty go bardzo lubisz...-Gotze spojrzał na mnie z uczuciem.
-Nieważne...-powiedziałam-trenerze...?
  Klopp spojrzał na mnie smutno.
-Zadzwoń do tego gościa z Arsenalu... Dogadajcie się... Łukasz? Zadzwoń do Szczęsnego niech wyjedzie po nie na lotnisko. Gotze załatw mi bilet... Reus, pojedziesz ze mną do mieszkania i pomożesz mi się spakować... Kuba?-odwróciłam się do niego-pierdol się.

********************************************************************

-Może to nie jest najlepszy pomysł?-zapytał Piszczek pomagając tasówkarzowi wpakować moje walizki do bagażnika.
-Przecież to nie koniec śpwiata-dodał Reus.
-Dal mnie tak-mruknęłam.
  Klopp wyszedł z budynku.
-Rozmawiałem z tym facetem. Wyszstkie formalności powinny zostć załatwione w ciągu 2 tygodni, ale..-podszedł do mnie i przytulił po ojcowsku-..Madziu nie wyjeżdżaj.
  Łzy stanęłay mi w oczach.
-Chłoapki ja was kocham-cofnęłam się trochę-ale tak będzie lepiej..-wsiadłam do samochodu i rozpłakałam się patrząc za oddalającymi się w oddali postaciami smutnych przyjaciół.

*******************************************************************

  Prawda była taka, że poczułam się jak dziwka. Miał mnie na jedną noc, a teraz wrócił do narzeczonej i.. dziecka...
  Wolałam zacząć od początku w nowym kraju. Do Polski przecież nie mogłam wrócić.
   Nie znałam dobrze angielskiego, ale Karolina i Wojtek- tak. Płakałam w samolocie tak głóśno, że stewardessa zwróciła mi uwagę.
    Spojrzałam na telefonon. 30 nieodebranych połączeń i 17 sms od: Lewy <3.

*************************************************************

  Karolina nie mogła wyjść po mnie na lotnisko.
-WOJTEEK!-rzuciłam się  na niego ze  łazami.
-Hej.. spokojnie-powiedział i delikatnie pogładził mnie po włsoach-ludzie się patrzą...
  Inni pasżerowie z wdzięcznością przyjeli fakt, że ich podróż ze mną dobiegł końca.
  Wojtek złapał moje walizki i poprowadził mnie do samochodu. Słońce wchodziło za budynków i delikatnie oświetlało budzące się miasto. Oparłam głowę na szybie i patrzyłam na mijane budynki i ludzi.
-Rozmawiałem z Łukaszem...-zaczął delikatnie Wojtek- może to i lepiej... Roberyt nie jest w twoim typie...
-Zamknij się-zajęczałam.
-Przynajmniej do niczego do doszło miedzy wami...
  Wybuchnęłam płaczem.

-No bo nie doszło, prawda?-zapytał Wojtek prostując się w fotelu i patrząc na mnie uważnie. Schowałam głowę w rękach. Samochodem szarpnęłao. Szczęsny zatrzymał się na poboczu.
-Magda... tylko mi nie mów, że wy... że wy...
   Otowrzyłam drzwi i wysiadłam. Oparłam się o samochód i płakałam.
    Wojtek też wysiadł  i obiją mnie.
-Czuję się jak dziwka-załkałam.
-Nie jesteś dziwką... jesteś dobrą dziewczynką...

*******************************************************************

-...WRĘCZ DZIECKIEM! CO TY SOBIE WYOBRAŻAŁEŚ?! WIESZ JAK JĄ SKRZYWIDZIŁEŚ? JESTEŚ DUPKIEM ROBERT, ZWYKŁYM DUPIEKM!!-krzyczał Wojtek do telefonu. Leżam u jego łóżku, które mi "pożyczył" na jedną noc. Później mieliśmy wykombinować coś do sapnia.
   Wojtek siedział w łazience. Słyszałam jak krzyczy i płakałam jeszcze bardziej. Nie wiedziałam co ze mną będzie.